Jan Machniak

Żydowskie korzenie Edyty Stein – św. Teresy Benedykty od Krzyża

1 maja 1987 roku papież Jan Paweł II beatyfikował siostrę Teresę Benedyktę od Krzyża w czasie podróży apostolskiej do Niemiec w Kolonii i kanonizował ją 11 października 1998 roku w Rzymie. 1 października 1999 roku ten sam Papież ogłosił św. Teresę Benedyktę współpatronką Europy razem ze św. Brygidą Szwedzką i św. Katarzyną Sieneńską. W czasie beatyfikacji papież Jan Paweł II przypomniał jej żydowskie korzenie podkreślając, że była wierną córka narodu wybranego i jednocześnie gorliwą uczennicą Chrystusa.

Żydowska intelektualistka urodzona we Wrocławiu, fenomenolog, niewierzącą lecz poszukującą prawdy, nawrócona na katolicyzm, wreszcie karmelitanka, zagazowana w Oświęcimiu połączyła w swoim życiu różne elementy tradycji religijnej i intelektualnej. Przy okazji kanonizacji pojawiło się wiele opracowań próbujących przybliżyć tę wielką postać i dokonać syntezy filozoficznej fenomenologii i tomizmu czy jej myśli na temat powołania i godności kobiety1. Kanonizacja Edyty Stein stała się także okazją do głębszego zapoznania się jej tekstami i opracowaniami na jej temat2.

Postawę życiową Edyty  Stein określa się często jako absolutną konsekwencję wobec Boga i rzeczywistości stworzonej. Ojciec Erich Przywara SI określił tę konsekwencję metaforą „czystej przejrzystości” będącej wynikiem duchowych źródeł Edyty: surowego judaizmu matki, fenomenologicznego „powrotu do rzeczy”, tomistycznej doskonałości wszechświata, doświadczenia Karmelu i męczeńskiej śmierci.

Żydowska rodzina Edyty Stein

Edyta Stein urodziła się 12.X.1891 roku w święto Jom Kippur w wielodzietnej rodzinie żydowskiej na wrocławskim Przedmieściu Odrzańskim w nieistniejącym już domu przy Kohlenstraße 13. Była najmłodszym z jedenaściorga dzieci Zygfryda  i Augusty Stein.

Rodzina Steinów od kilku pokoleń zamieszkiwała Królestwo Prus. Steinowie czuli się mocno wrośnięci w środowisko niemieckie zachowując jednocześnie tożsamość żydowską. We Wrocławiu istniała w XIX wieku duża wspólnota żydowska. Żydzi posiadali swoich przedstawicieli w parlamencie w Berlinie i w radzie miejskiej, na Uniwersytecie Wrocławskim, a także w szerokich kręgach kulturalnych miasta.

Ojciec Edyty, Zygfryd Stein, pochodził z Gliwic i pracował w składzie drewna. Matka Augusta Courant mieszkała niedaleko Gliwic, w Lublińcu. Po ślubie w 1871 roku mieszkali w Gliwicach przez 11 lat. W 1882 roku wraz z dziećmi przenieśli się do Lublińca. Były to trudne lata dla rodziny Steinów spowodowane kłopotami finansowymi. Ojciec prowadząc własne przedsiębiorstwo wyszedł jednak z kłopotów finansowych. Dzięki pomocy teściów udało się jednak uniknąć upadku składu drzewa. W 1890 roku rodzina Steinów przeniosła się do Wrocławia i zamieszkała w ubogiej dzielnicy, przy dzisiejszej ulicy Dubois. Zygfryd Stein przeniósł też tu swoje przedsiębiorstwo zajmujące się handlem opałem, które szybko zaczęło przynosić duże zyski. Zygfryd Stein umarł w czasie podróży handlowej w 1893 roku, gdy Edyta miała zaledwie kilkanaście miesięcy.

W trudnej sytuacji obowiązki prowadzenia przedsiębiorstwa drzewnego przejęła matka Edyty Augusta Stein. Dzięki jej zaradności i inteligencji przedsiębiorstwo zaczęło się szybko bogacić i Steinowie kupili nową kamienicę w bardzo dobrej dzielnicy miasta (dziś ulica Nowowiejska 38).
Edyta jako dziecko była niezwykle ruchliwa, wszystko ją ciekawiło. W szkole wyróżniała się inteligencją i pracowitością. Czuła się tutaj w pełni zrozumiana i doceniona, czego nie doświadczała wśród rodziny. Edyta wspomina, że była marzycielką przekonaną, że jest stworzona do „wielkich rzeczy”. Nie dzieliła się tym z innymi. Rodzina postrzegała to jako zwykłe zadumanie, nie dostrzegając bogatego życia wewnętrznego. W okresie dojrzewania zmieniła się mentalność i postrzeganie świata przez Edytę. W szkole czuła się ograniczana i w efekcie rezygnowała z niej w 1906 roku. Nikt z rodziny nie rozumiał tego zachowania. Edyta wyjechała do siostry do Hamburga. W tym czasie przeżywała kryzys wiary.

We wczesnej młodości Edyta była osobą wierzącą i praktykującą, podczas gdy rodzeństwo już wcześniej oddaliło się praktyk religijnych. Dojrzewanie, analizowanie własnej postawy wobec Boga, samobójstwa w rodzinie doprowadziły do zachwiania jej wiary. Pobyt w Hamburgu u starszej siostry, gdzie spotkała się z ateizmem, spowodował kryzys wiary i agnostycyzm.

Po maturze Edyta Stein podjęła studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Studiowała germanistykę, historię i psychologię pod kierunkiem Williama Sterna – twórcy skali IQ. Od 1912 roku studiowała w Getyndze pod kierunkiem Edmunda Husserla. Napisała i obroniła u niego rozprawę doktorską „O zagadnieniu wczucia”. Spotkała wtedy Maxa Schelera, zapoznając się jednocześnie z nietypowym dla niej spojrzeniem na katolicyzm. Dzięki także Maxowi Schelerowi ponownie pojawiło się przed nią zjawisko wiary. Poznała wtedy także swojego późniejszego przyjaciela Romana Ingardena, jej świadka duchowych przemian.

Po śmierci swojego dobrego znajomego Adolfa Reinacha – w trakcie I wojny światowej – popadła w apatię i rozterki duchowe. Wstąpiła do Niemieckiej Partii Demokratycznej. Podbudowana postawą wdowy po Reinachu, ewangeliczki, zaczęła przeżywać nawrócenie. Swoją kulminację miało to w domu Jadwigi Conrad-Martius. Edyta wspomina w swej autobiografii: „Sięgnęłam po jakąś książkę na chybił trafił. Nosiła tytuł: Życie św. Teresy z Avili napisane przez nią samą. Zaczęłam czytać. Urzekła mnie! Czytałam jednym tchem do końca. Gdy ją zamknęłam, powiedziałam sobie: To jest prawda”3. 1 stycznia 1922 przyjęła chrzest w Kościele katolickim, przyjmując imię Teresa. Jej wiara została pogłębiona podczas studiowania m.in. prac świętego Tomasza z Akwinu, którego zaczęła tłumaczyć. Rozpoczęła także serie wykładów i pogadanki w radiu. Po dojściu Hitlera do władzy została jednak zwolniona z pracy.

13 października 1933 roku pożegnała się z rodziną. Jej matka nigdy nie pogodziła się z decyzjami Edyty. Następnego dnia wstąpiła do Karmelu w Kolonii i przyjęła imię Teresa Benedykta od Krzyża. Na duchowych opiekunów wybrała św. Teresę z Avili i św. Jana od Krzyża.
W obliczu narastających prześladowań Żydów 31 grudnia 1938 została przeniesiona do Karmelu w Echt w Holandii. Cztery lata później 2 sierpnia 1942 aresztowało ją Gestapo, wraz z innymi katolikami pochodzenia żydowskiego, w tym osobami konsekrowanymi. W czasie aresztowania miała powiedzieć swojej siostrze, Róży: „Chodź, idziemy cierpieć za swój lud”. Aresztantów osadzono najpierw w przejściowym obozie Westerbork w północnej Holandii. Ostatni raz widziano ją 7 sierpnia na dworcu głównym we Wrocławiu podczas postoju pociągu wiozącego ją wraz z innymi Żydami do obozu w Oświęcimiu. Prawdopodobnie 9 sierpnia została zagazowana w niemieckim obozie zagłady KL Auschwitz II-Birkenau. Zwłoki zostały spalone.

Poszukiwanie prawdy

W swojej autobiografii Edyta Stein przedstawia siebie jako dziecko wrażliwe, żywe, pełne pomysłów, ale także zuchwałe, wścibskie, uparte, skryte, marzące o szczęściu i wielkiej sławie. Tak samo komentuje konieczność chodzenia do przedszkola: „Uważałam, że to strasznie poniżyło moją godność. Każdego ranka toczyłam zaciętą walkę, aby tam nie iść”4. Jako prezent urodzinowy z okazji ukończenia szóstego roku życia, „żąda”, aby ją bezwarunkowo zapisano do „drugiej szkoły”. Dzięki wrodzonym zdolnościom, pracowitości, uporowi i silnej woli, szybko nadrabia zaległości i staje się jedną z najlepszych uczennic w klasie. Jako dziewczyna o silnej woli, mocnym charakterze i nieprzeciętnej inteligencji, w wieku 14 lat decyduje się przerwać naukę w szkole. Podstawową przyczyną — jak sama napisała — był fakt, iż szkoła nie udzielała odpowiedzi na nurtujące ją wtedy pytania światopoglądowe. Tak opisuje Edyta tamten okres swoich poszukiwań: „czułam wstręt do marzeń właściwych podlotkom: nigdy ich nie uprawiałam a u innych wyśmiewałam”. Edyta przerastała niewątpliwe w tym czasie swoich rówieśników nie tylko siłą woli i zdolnościami, ale także dojrzałością ludzką i „potrzebami ducha”. I choć z jednej strony zadziwia wielka dojrzałość Edyty w tak młodym wieku, to jednak z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że zbyt wcześnie stała się dorosła.

Po przerwaniu szkoły wyjeżdża do Hamburga do siostry Elzy, która wraz z mężem Maxem już od dłuższego czasu była zdecydowaną ateistką a w ich domu nie było śladów jakiejkolwiek religijności. Tam dojrzewa także w Edycie decyzja odejścia od wiary: „tutaj też całkiem świadomie i z własnej woli przestałam się modlić”. Zadziwia radykalizm i stanowczość tak ważnej decyzji w tak młodym wieku. Wiara i religia przestają być dla niej pomocne w opisie i zrozumieniu otaczającej ją rzeczywistości. Nie przestaje jednak szukać prawdy o świecie i sensie swojego istnienia. Intensywnie wykorzystuje inne dostępne jej „narzędzia”, pozwalające „dotknąć” sfery ducha. Po powrocie do Wrocławia po dziesięciomiesięcznym pobycie w Hamburgu, Edyta czyta klasyków literatury pięknej i dzieła dramatyczne Hobbela, Ibsena i Szekspira. W tym czasie zainteresowała się również Shopenhauerem (Die Welt als Wille und Vorstellung). W tym czasie rozwijała zainteresowania muzyką i teatrem. Otwierała się na przeżycia estetyczne i duchowe, które zastępowały jej wiarę czy modlitwę. Na tym etapie wystarczała jej literatura i muzyka do zaspokojenia wszelkich potrzeb duchowych. Profesor w gimnazjum, po maturze tak schrakteryzował jej zdolności i pracowitość: „Uderz w kamień a wytrysną skarby” (niem. Schlag auf den Stein und Schätze springen hervor).

Po maturze Edyta rozpoczyna studia z germanistyki, historii i psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Pomimo silnego wrażenia, jakie na niej ciągle wywierała głęboka religijność matki, Edyta wciąż uważa się za ateistkę, która nie potrafi wierzyć w istnienie Boga. Właśnie w czasie studiów wrocławskich sympatyzuje z lewicującymi liberałami i z radykalnym ruchem emancypacji kobiet (Pruski Związek dla Prawa Głosu Kobiet). Edyta cieszyła się wolnością, nigdy jednak nie wpadła w liberalizm. Przygotowując podczas studiów wrocławskich referaty na seminarium z psychologii myślenia, Edyta studiowała Logische Untersuchungen Husserla i uległa fascynacji fenomenologią. Po dwóch latach spędzonych na Uniwersytecie Wrocławskim wyjechała do Getyngi, aby tam kontynuować studia z zakresu fenomenologii u Edmunda Husserla. W tym nurcie filozoficznym dostrzegła „radykalny odwrót od krytycznego idealizmu Kanta i neokantowskich wpływów”. Widziała w nim „nową scholastykę”, gdyż fenomenologia odwracała uwagę od podmiotu, a kierowała ją na przedmiot: poznanie zdawało się znowu być odbieraniem, czerpiącym swe prawa z rzeczy, a nie jak w krytycyzmie — określaniem, które rzeczom swe prawa narzuca. Wszyscy młodzi fenomenolodzy byli zdecydowanymi realistami”5.

Wpływ Husserla i jego fenomenologii na postawę intelektualną Edyty jest niepodważalny. Jak napisała po wielu latach: „Nie szczędził on trudu, by nas wychować do bezwzględnej rzeczowości i rzetelności, do radykalnej intelektualnej uczciwości”. Edyta nawet w Karmelu nazywała go swoim „Mistrzem”. Narzędzie, jakie zdobyła u Husserla w postaci metody fenomenologicznej, dało jej nowy impuls i nowy kierunek jej dawnym poszukiwaniom prawdy. Z „bezwzględną rzeczowością i rzetelnością” oraz „radykalną intelektualną uczciwością” chciała dogłębnie poznać, zbadać i zrozumieć rzeczywistość, a zwłaszcza strukturę osoby ludzkiej. Szukała „czystej prawdy”. W swoich badaniach fenomenologicznych koncentrowała się właśnie na strukturze osoby ludzkiej i jej wewnętrznych przeżyciach. U Edmunda Husserla napisała doktorat na temat: „Problem wczucia” (Zum Problem der Einfühlung) gdzie analizowała wczucie jako jeden ze sposobów poznania drugiego człowieka.

W czasie studiów w Getyndze poznała Maxa Schelera, a wrażenie jakie pozostawił on na młodej studentce pozostało niezatarte. Będąc już w Karmelu napisała o nim tak: „Sposób postępowania Schelera, polegający na rzucaniu genialnych myśli bez ich systematycznego dochodzenia miał w sobie coś oślepiającego i uwodzicielskiego. W dodatku Scheler mówił o ważnych dla każdego kwestiach związanych z życiem, czym entuzjazmowali się szczególnie ludzie młodzi”6. Wpływ Maxa Schelera wykraczał oczywiście daleko poza ramy filozofii. Sam przeszedł wcześniej na katolicyzm i potrafił zjednywać innych dla swoich przekonań „blaskiem swego ducha i potęgą swojej wymowy”. Edyta Stein tak komentowała skutki tego spotkania z Schelerem: „Było to moje pierwsze zetknięcie się z nieznanym mi dotąd światem. Nie doprowadziło mnie jeszcze do wiary, ale otwarło pewien zakres fenomenu, obok którego nie mogłam przejść jak ślepiec. Nie darmo wpajano nam stale zasadę, abyśmy do każdej rzeczy podchodzili bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie obawy. Jedne po drugich opadały ze mnie więzy racjonalistycznych przesądów, w jakich wzrastałam nie wiedząc o tym, i nagle stanął przede mną świat wiary”7.

Zainteresowanie się „fenomenem wiary” czy „fenomenem chrześcijaństwa”, było dla Edyty Stein niczym innym, jak konsekwentnym zastosowaniem metody fenomenologicznej. Jako fenomenolog nie wykluczała bowiem sensowności żadnego fenomenu a priori, lecz bez uprzedzeń starała się go analizować. Musiała także odrzucić racjonalistyczne przesądy i historyczne uprzedzenia stając przed „fenomenem wiary”. Postanowiła go analizować zgodnie z ideałem metody fenomenologicznej, tzn. „z bezwzględną rzeczowością i rzetelnością, z radykalną intelektualną uczciwością”. W tym sensie fenomenologia, choć nie doprowadziła jej bezpośrednio do wiary, to jednak bardzo podprowadziła w obszar jej oddziaływania, otwierając najpierw na „fenomen wiary” innych. Edyta codziennie widziała i spotykała w gronie studentów i wykładowców w Getyndze ludzi starających się żyć wiarą i jako fenomenolog nie mogła przejść wobec tego faktu obojętnie. „Konsekwentna fenomenologia” doprowadziła ją do „fenomenu wiary” innych ludzi, fenomenu godnego przynajmniej przemyślenia. Szczególne wrażenie wywarło na niej przeżywanie „fenomenu” śmierci kogoś bliskiego przez wierzących. Gdy po śmierci swego przyjaciela i profesora Adolfa Reinacha na froncie podczas I wojny światowej spotkała wdowę Annę, została wstrząśnięta jej pogodnym spokojem, wynikającym z wiary w zmartwychwstanie. Edyta bez uprzedzeń oceniła szybko rolę wiary w postawie Anny, przekonanej, że jej ukochany mąż nie odszedł w nicość.

Wydarzenie śmierci przyjaciela uruchomiło w niej pewien proces myślenia, a przede wszystkim otworzyło na łaski Bożą: „Po raz pierwszy widziałam naocznie zrodzony ze zbawczego cierpienia Chrystusa Kościół i jego zwycięstwo nad ościeniem śmierci. Był to moment, w którym moja niewiara załamała się, judaizm zbladł, a Chrystusa zajaśniał: Chrystus w tajemnicy Krzyża”. Choć fenomenologia doprowadziła ją na obrzeża wiary, to jednak decydujący głos, jak zwykle w sytuacjach wielkich nawróceń, należał do łaski Bożej. Po swojej konwersji Edyta zajmie się także niewątpliwie pionierskim porównaniem fenomenologii Husserla z filozofią św. Tomasza8. Edmund Husserl pod koniec swojego życia miał nadzieję, iż w przyszłości Kościół Katolicki przejmie dziedzictwo jego filozofii, gdyż — jak żartował — jego fenomenologii zawdzięcza tylu konwertytów. Wcześniej Max Scheler a potem Edyta Stein uczynili pierwszy krok ku fenomenologicznej interpretacji wiary.

Edyta Stein przeszła na katolicyzm, podczas gdy, z wyjątkiem Maxa Schelera, grono jej ówczesnych żydowskich przyjaciół z Getyngi przyjmowało raczej wyznanie ewangelickie. Zadecydowały o tym dwa ważne wydarzenia. Pierwsze, rzadko przytaczane w opracowaniach o Edycie Stein, to fakt, który miał miejsce podczas jej pobytu w Heidelbergu w drodze na egzamin doktorski do Fryburga. Spotkała tam Paulinę Reinach i razem „włócząc się” po mieście: „Wstąpiłyśmy na kilka minut do katedry i gdyśmy tam pozostawały w nabożnym milczeniu, weszła jakaś kobieta obarczona koszykiem i uklękła w jednej z ławek na krótką modlitwę. Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Do synagogi i zborów protestanckich, do których chodziłam, szło się tylko na nabożeństwo. Tu ktoś oderwał się od wiru zajęć, aby wstąpić do pustego kościoła, jakby na poufną rozmowę. Nigdy tego nie zapomnę”9. Edyta Stein intuicyjnie wyczuwała różnicę zasadniczą między katolicyzmem a protestantyzmem czy judaizmem. W przypadku tych ostatnich wyznań poza cotygodniową liturgią wspólnotową nie chodzi się na modlitwę prywatną w inne dni tygodnia. Tylko w katolicyzmie, ze względu na obecność Chrystusa w Eucharystii w pustym kościele, indywidualna „poufna rozmowa” ma sens. Edyta myślała o tym tajemniczym darze „obecności” w katolicyzmie. Drugie wydarzenie to znany fakt odwiedzin swojej przyjaciółki Jadwigi Conrad-Martius. Gdy latem 1921 r. przebywała u niej, Jadwiga zaproponowała jej, by wybrała sobie coś do poczytania. Wtedy napisze Edyta: „Sięgnęłam na chybił trafił i wyciągnęłam grubą książkę. Nosiła ona tytuł: Życie św. Teresy z Avila napisane przez nią samą. Zaczęłam czytać, zostałam zaraz pochłonięta lekturą i nie przerwałam, dopóki nie doszłam do końca. Gdy zamykałam książkę, powiedziałam sobie: To jest prawda”10. Zaraz następnego dnia, przestudiowawszy gruntownie katechizm katolicki i mszał, udała się na pierwszą w jej życiu Mszę Świętą: „Nic nie było mi obce. Dzięki poprzedniemu studium zrozumiałam nawet najdrobniejsze ceremonie … Potem poszłam na probostwo i poprosiłam po prostu o chrzest. (Ksiądz) Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odparł, że przyjęcie do Kościoła św. musi być poprzedzone pewnym przygotowaniem: Jak długo pobiera pani naukę i kto jej pani udziela? Na to mogłam tylko odpowiedzieć: Proszę, niech mnie ksiądz egzaminuje”.

W nawróceniu Edyty Stein uderza jej radykalna stanowczość. W młodości była zdecydowaną agnostyczką. Po nawróceniu opowiedziała się radykalnie po stronie Boga, radykalizmem do jakiego są zdolni tylko członkowie Narodu Wybranego. Edyta Stein zdała egzamin i przyjęła chrzest 1 stycznia 1922 roku.

Więzy krwi

Ważnym elementem określającym duchowe dojrzewanie Edyty Stein było jej pochodzenie żydowskie. Nie wstydziła się nigdy swoich żydowskich korzeni, ani nigdy tego nie ukrywała. W życiorysie dołączonym do wydanego drukiem doktoratu napisała: „Jestem obywatelką pruską i Żydówką” (Ich bin preussische Staatsangehörige und Jüdin). Za swoją żydowskość zapłaciła najwyższą cenę życia. Żydowskie korzenie definiowały w pewien sposób jej naturalna predyspozycję do fenomenologii oraz określały jej bardzo silne poczucie jedności z Narodem Wybranym. Edyta Stein odczuwała bardzo silne związki z rodziną, zwłaszcza matką, także po nawróceniu.

Istotą myślenia fenomenologicznego Edyty Stein, zgodnie z założeniami Edmunda Husserla, było pragnienie powrotu do tego, co obiektywne, do samych rzeczy. Edyta Stein starała się przezwyciężyć subiektywizm przez zwrot do przedmiotu. Fenomenologia doprowadziła Edytę Stein do świata wiary. Nowy kierunek filozoficzny otworzył także wielu innych ówczesnych Żydów na transcendencję, objawienie i Boga osobowego. Większość z nich dzięki fenomenologii doświadczyła w jakimś stopniu istnienia świata nadprzyrodzonego i zdobyła podstawę do religijnych nawróceń. Niektórzy przeszli na katolicyzm, inni dołączyli do wspólnot ewangelickich, inni jeszcze powrócili do głębszego praktykowania judaizmu, ale byli także i tacy, którzy pozostali bezwyznaniowi. Edmund Husserl, choć w młodości ochrzczony w Kościele ewangelickim, był Żydem. Także jego żona Żydówka została najpierw ewangeliczką, by ostatecznie przejść na katolicyzm. Max Scheler, który przyjeżdżał z Bonn, aby całe tygodnie filozofować ze studentami w Getyndze, był Żydem — katolikiem. A. Reinach, jeden z pierwszych uczniów Husserla, został ewangelikiem.

Wielu uczniów Edmunda Husserla było Żydami. Znaleźli się oni w pierwszych szeregach tego nowego nurtu filozoficznego, po wielkim kryzysie racjonalizmu i historycznych uprzedzeń wobec religii, ponieważ fenomenologia nie wykluczała sensowności jakiegoś fenomenu. Według Jadwigi Conrad–Martius istnieje coś, co można by określić jako: „naturalną skłonność ducha żydowskiego do fenomenologii”. Według niej „duch żydowski charakteryzuje się pewnym absolutnym radykalizmem, który stale wyrażał się w dobrym lub złym, a nawet najgorszym, ale także w najlepszym i najważniejszym”11. Można powiedzieć, że ten absolutny radykalizm ducha żydowskiego jest w jakiejś mierze skutkiem wybrania Bożego i odbiciem absolutnego radykalizmu samego Boga. Jeżeli fenomenologia oznacza zasadniczo radykalną gotowość umysłu do zajmowania się przedmiotami i poświęcenia się im całkowicie, to w tym sensie duch żydowski jest w punkcie wyjścia predysponowany bardziej niż inni do mentalności prafenomenologicznej.

O. Daniel Feuling opisał rozmowę między Koyrém, znanym paryskim fenomenologiem, a Edytą Stein podczas Kongresu fenomenologów w Paryżu w 1932 r. Mówili oni wtedy o żydowskich filozofach: „Również ten jest jednym z naszych — słyszało się raz po raz. Trochę mnie bawił sposób wyrażania się Koyrégo i Edyty Stein, którzy mówiąc o Żydach i sprawach żydowskich, mówili po prostu — my. Silnie przeżywałem wspólnotę krwi, która była tak silna również w Edycie…”. Owo „my” oparte na więzach krwi było także „my”, jako pewien wspólny horyzont ducha. Dzięki tej wspólnej „metafizyce krwi” Edyta i Koyré rozumieli się doskonale i czuli się duchowo sobie bardzo bliscy, chociaż Edyta od dawna była już katoliczką a Koyré nie. Być Żydem, to należeć według krwi do narodu, który jest nosicielem wyjątkowego wybrania Bożego tak w wymiarze społecznym, jak i indywidualnym. To znaczy należeć do narodu, na którym Bóg odcisnął w sposób wyjątkowy swoje piętno. Rzeczywistość wybrania przekłada się dalej na cały szereg szczególnych cech, z których jedną jest właśnie ów absolutny radykalizm czy owa naturalna i chyba głębsza niż u innych predyspozycja do całkowitego poświęcenia się jakiejś sprawie. Cecha ta w życiu Edyty Stein wyraziła się początkowo w absolutnym radykalizmie bycia obok Boga, a potem w absolutnym radykalizmie opowiedzenia się za Bogiem. Jako Żydówka nie była zdolna do połowiczności.

Drugi aspekt owych „więzów krwi” w życiu Edyty, wyrażał bardzo silne związki z matką i rodzeństwem. Edyta wiedziała doskonale, jak mocno jej rodzona matka była przywiązana do wiary i praktyk judaizmu. Wiedziała także, jak bardzo zaboli matkę fakt, że jej ukochana córka „zdradziła” wiarę przodków. Mimo to, nie używała żadnego wybiegu ani żadnej okrężnej drogi, by matce o wszystkim powiedzieć. Czeka z całą sprawą do swojego powrotu do Wrocławia, w domu klęka przed matką i mówi: „Mamo, jestem katoliczką”. Edyta Stein rozwiązała cały problem z „czystą przejrzystością”. Matka, gdy usłyszała te słowa, zaczęła płakać. „Tego Edyta się nie spodziewała. Nigdy nie widziała swojej matki we łzach. Nastawiła się na wyrzuty i łajania. Liczyła się nawet z możliwością wydziedziczenia … Tymczasem ta twarda kobieta płakała! Edycie też popłynęły łzy. Te dwie wielkie dusze, które wiedziały, że są ze sobą najgłębiej związane, uświadomiły sobie w tym momencie, że ich drogi rozeszły się nieubłagalnie i nieodwołalnie; jedynie moc ich wiary dopomogła im, by każda na swój sposób złożyła Bogu na ołtarzu swego serca ofiarę, jakiej domagały się od nich nieodmienne wyroki Najwyższego”12. Rodzeństwo i krewni Edyty zupełnie nie rozumieją jej decyzji. Dla nich katolicyzm to „padanie na kolana i całowanie księżom butów”, nie mogli więc pojąć „w jaki sposób duch naszej siostry, mającej tak wysokie aspiracje, był w stanie zniżyć się do tej przesądnej sekty”. Całą dramatyczność relacji z rodziną i narodem Żyda uznającego Jezusa za Mesjasza, rozumieją chyba tylko ci, którzy sami doświadczyli tego osobiście. Wszyscy inni będą posiadać o tym wielkim rozdarciu tylko mniej lub bardziej mgliste wyobrażenie. W judaizmie bowiem więzy krwi łączą się bardzo ściśle z więzami wiary a ich rozerwanie bywa bardzo bolesne. Wymownym przykładem takiej wewnętrznej duchowej walki jest tu postać Pawła z Tarsu.

Edyta Stein zatrzymuje się na kilka miesięcy we Wrocławiu. Jak przedtem towarzyszyła matce do synagogi a także zachowywała wraz z nią surowy post, nie jedząc i nie pijąc podczas Yom Kippur (Dzień Pojednania). Katolicyzm był dla Edyty „zrealizowanym judaizmem”, dlatego też nie ma żadnych oporów w uczęszczaniu nadal do synagogi. Matka, choć widziała bezcelowość swoich wysiłków w odzyskaniu Edyty dla judaizmu, nie dawała jednak za wygraną. Powróciwszy pewnego dnia do domu, próbowała wzbudzić w Edycie poczucie winy: „Tak, teraz znalazłam swój grób”. Ona trwała jednak nieugięta. Od czasu, gdy wpadł jej w ręce „Żywot” świętej Teresy i położył kres długiemu szukaniu prawdziwej wiary, Edyta ciągle myślała o wstąpieniu do Karmelu. Także przyjęcie chrztu widziała tylko jako przygotowanie do realizacji tego zamiaru. Jednak ostateczną decyzję odłożyła właśnie ze względu na matkę: „gdy w kilka miesięcy po nim stanęłam przed moją ukochaną matką, zrozumiałam, że chwilowo nie jest ona zdolna do przyjęcia drugiego ciosu. Nie zabiłby jej wprawdzie, lecz napełniłby ją taką goryczą, że nie chciałam jej brać na swoją odpowiedzialność”. Gdy wreszcie powiedziała o tym zamiarze najbliższym, matka znowu czyniła wszystko, by ją od tego odwieść. We wrześniu, podczas pewnego niedzielnego popołudnia, gdy Edyta była sama z matką w domu: „Nagle padło długo oczekiwane pytanie: »Co będziesz robić u sióstr w Kolonii?” — „Żyć z Nimi”. Nastąpiła rozpaczliwa obrona … Odtąd nie było już mowy o spokoju. W domu panowała ciężka atmosfera. Od czasu do czasu matka próbowała przypuszczać nowy atak. Potem znowu następowała cicha rezygnacja … W owych tygodniach myślałam często: Która z nas się załamie: matka czy ja? Ale wytrwałyśmy przy swoim do ostatniego dnia”13. Pasjonujące, a jednocześnie pełne dramaturgii, są opisy tych duchowych zmagań matki z ukochaną córką. W swojej autobiografii Edyta opisuje ostatni dzień swojego pobytu w domu rodzinnym przed wyjazdem do Karmelu, gdy wracała z matką z synagogi po celebracji Święta Kuczek. Doszło wtedy do wzruszającej swoim dramatyzmem ostatniej rozmowy matki z córką: „By ją trochę pocieszyć, powiedziałam, że pierwszy okres w klasztorze jest okresem próby. Ale to nic nie pomogło. „Jeśli godzisz się na próbę, to wiem, że przetrwasz”. Matka postanowiła wrócić do domu pieszo. Mniej więcej trzy kwadranse drogi mając osiemdziesiąt cztery lata! Ale musiałam się zgodzić, bo wiedziałam dobrze, że chętnie porozmawiałaby jeszcze ze mną bez świadków. „Czy kazanie nie było piękne?” — „Tak”. „Można więc być pobożnym także w judaizmie?” — „Naturalnie, jeśli nie poznało się czegoś innego”. Powróciło do mnie rykoszetem rozpaczliwe: „Dlaczego ty Go poznałaś? Nie chcę mówić nic złego przeciwko Niemu. Mógł być nawet dobrym człowiekiem. Ale dlaczego czynił się Bogiem?”14. Nie udało się matce odwieść Edyty od jej zamiaru wstąpienia do Karmelu, choć ta nie przestała nigdy kochać i szanować swojej matki. Już w Karmelu w Kolonii autentycznie cieszyła się każdą oznaką życzliwości ze strony matki: „Gdybyż moja matka mogła zrozumieć nasze życie! Lecz już i za to jestem wdzięczna, że zdobywa się na własnoręczny dopisek w listach sióstr i przesyła: „pozdrowienia dla wszystkich”. Dopiero w 3 lata po wstąpieniu do klasztoru (14.10.1933 r.) otrzymała od matki pierwszy list (w czerwcu 1936 r.). Do końca życia matki Edyta pisała do niej listy i polecała ją Bogu na modlitwie.

Wiedza Krzyża

Edyta Stein cały czas była przekonana, że Bóg przygotował dla niej w Karmelu jeszcze coś, co tylko tam mogła znaleźć. Już jako nauczycielka Instytutu Pedagogiki w Monasterze na wieści o represjach stosowanych wobec Żydów, zrozumiała, że: „Bóg znowu kładzie ciężką rękę na swoim narodzie i że los tego narodu jest także moim losem”15. Osobiste posłannictwo staje się dla niej jasne trochę później dzięki duchowemu „olśnieniu”: „Rozmawiałam ze Zbawicielem i powiedziałam Mu, że wiem, iż to Jego krzyż zostaje teraz włożony na naród żydowski. Ogół tego nie rozumie, ale ci, co rozumieją, ci muszą w imieniu wszystkich z gotowością wziąć go na siebie. Chcę to uczynić, niech mi tylko wskaże jak …, na czym ma polegać to dźwiganie krzyża, tego jeszcze nie wiedziałam”16. Wcześniej już doświadczyła na własnej skórze owego „ciężaru pochodzenia”, gdy dowiedziała się, iż jako Żydówka nie ma w Niemczech szans na habilitację. Gdy później, ze względu na pochodzenie, musi zrezygnować z pracy dydaktycznej w Instytucie doznaje niemal ulgi, że oto powszechny los Żydów stał się i jej udziałem.

W Karmelu dojrzewała w niej myśl, aby włączyć się w dzieło zbawcze Chrystusa nie tylko poprzez modlitwę lecz także ekspiację. Stąd imię zakonne „od Krzyża”: „Przez krzyż rozumiałam cierpienia ludu Bożego, które się właśnie wówczas zaczęły. Uważałam, że ci, którzy rozumieją, iż to jest krzyż Chrystusowy, w imię reszty powinni wziąć go na siebie”17. Zrozumieć, że to krzyż Chrystusowy, oznaczało umieć patrzeć głębiej niż sugerował ówczesny historyczny kontekst nazizmu. Dlatego też nie akceptowała współczujących życzeń: „Jak życzyć uwolnienia od Krzyża komuś, kto ma szlachecki tytuł: „od Krzyża”. Testament swój sporządziła w 1939 r. i kończy go wspaniałymi słowami gotowości przyjęcia wszystkiego dla większej chwały Bożej i w duchu ekspiacji: „Już teraz przyjmuję śmierć taką, jaką mi Bóg przeznaczył, z doskonałym poddaniem się Jego woli i z radością. Proszę Pana, by zechciał przyjąć moje życie i śmierć na swoją cześć i chwałę, za wszystkie sprawy Najświętszego Serca Jezusa i Maryi, za św. Kościół, szczególnie za zachowanie, uświęcenie i doskonałość naszego świętego Zakonu, za Karmel w Kolonii i Echt, w duchu ekspiacji za niewiarę ludu żydowskiego, aby Pan został przez swoich przyjęty, aby nadeszło Jego królestwo w chwale, na uproszenie ratunku dla Niemiec, za pokój świata, wreszcie za moich bliskich żywych i umarłych”. Edyta Stein, podała także najbardziej, przekonującą definicję tego, czym jest krzyż w życiu ludzkim: „Krzyż jest pojęciem wspólnym dla tego wszystkiego co nieproszone zjawia się w naszym życiu, co pozostaje, gdy uczyniliśmy wszystko, by oddalić nędzę, chorobę, cierpienia i udręki wszelkiego rodzaju. To, co mimo to zostaje, to Krzyż”. Jak łatwo zauważyć, unikała zbyt łatwego cierpiętnictwa, podkreślała natomiast, że nie powinniśmy szukać cierpienia, choroby, nędzy itp., a jeśli już są, starać się je za wszelką cenę wyeliminować z naszego życia. Jednak, jeśli mimo naszych wysiłków, wszystko to pozostaje, to jest to właśnie krzyż i wtedy trzeba umieć go przyjąć. Według Edyty ważny jest więc odpowiedni moment akceptacji „krzyża”, nie trzeba tego czynić zbyt wcześnie, by nie wpaść w pułapkę przedwczesnego i niekoniecznego cierpienia, ale także nie za późno, przeciwstawiając się w ten sposób woli Bożej.

Przez całe życie Edyta Stein była świadoma swoich żydowskich korzeni. Nie tylko się ich nie wstydziła, lecz traktowała jako powód do szczególnego szlachectwa. Bóg niejako przygotowywał ją do ofiary męczeństwa. Upokorzenia, jakie znosiła w życiu codziennym także ze względu na pochodzenie, były dla niej dobrą szkołą. Wystarczy wspomnieć choćby niedopuszczenie jej do habilitacji, najpierw dlatego, że była kobietą, potem, że była Żydówką. Sama Edyta, dopiero z perspektywy czasu dostrzegła ukryty sens swojego życia: „Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Bożych. Jakże jest żywa we mnie pewność płynąca z wiary, że gdy się patrzy przez pryzmat Boży, nie widzi się przypadków. Całe moje życie, aż do najdrobniejszych szczegółów, zostało nakreślone przez Boską Opatrzność i w obliczu Boga ma doskonały sens i powiązanie. I raduję się na światło chwały, w którym będzie mi kiedyś odsłonięta tajemnica tego doskonałego sensu i związku.” Trudno chyba o wspanialsze świadectwo wiary i głębszą nadzieję.
Edyta Stein należy do „gigantów wiary i ducha” nie tylko poprzez swoje zdolności intelektualne, ale również przez śmiałe wybory, jakie podejmowała do końca życia. Potrafiła połączyć wiarę przodków z odważnym przyjęciem Chrystusa i dać o nim świadectwo w obliczu tajemnicy śmierci.


  • 1 Por. J. A. Kłoczowski, Świętość i filozofia, w: „Tygodnik Powszechny”, 18.10.1998, s. 1.9; J. Tischner, Rozum i Krzyż, w: „Gazeta Wyborcza” z 10/11.10.1998, s. 31.
  • 2 E. Stein, O zagadnieniu wczucia, Kraków 1988, Fenomenologia Husserla a filozofia św. Tomasza z Akwinu, „Znak — Idee” 1(1989), ss. 80–100; Spór o prawdę istnienia. Listy Edith Stein do Romana Ingardena, Warszawa 1994; J. I. Adamska, Światłość w ciemności, T. 1-2, Kraków 1977; Wiedza Krzyża. Studium o św. Janie od Krzyża, Kraków 1994; Byt skończony i Byt Wieczny, Kraków 1995; S. Teresa Renata od Ducha Świętego, Edyta Stein. Filozof i karmelitanka, Paryż 1973; J. I. Adamska, Błogosławiona Edyta Stein, Kraków 1988.
  • 3 Edyta Stein – S. Teresa Benedykta od Krzyża, Światłość w ciemności, T. I, Kraków 1977, ss. 202-203
  • 4 E. Stein, Światłość w ciemności, T. I, s. 52
  • Światłość w ciemności, T. I, ss. 115–116.
  • Światłość w ciemności, T. I, s. 125.
  • Światłość w ciemności, T. I, s. 126.
  • 8 E. Stein, Fenomenologia Husserla a filozofia św. Tomasza. Próba konfrontacji, „Znak–Idee” 1 (1989) ss. 80–100.
  • Światłość w ciemności, T. I. s. 176.
  • 10 Światłość w ciemności, T. I, ss. 202-203.
  • 11 H. Conrad–Martius, Moja przyjaciółka Edyta Stein, w: „Znak–Idee” 1 (1989), ss. 3–12, s. 6.
  • 12 Światłość w ciemności, s. 222.
  • 13 Światłość w ciemności, s. 229.
  • 14 Światłość w ciemności, s. 231
  • 15 Teresa Renata od Ducha Świętego, Edyta Stein. Filozof i karmelitanka, s. 105
  • 16 Teresa Renata od Ducha Świętego, Edyta Stein. Filozof i karmelitanka, s. 106.
  • 17 Teresa Renata od Ducha Świętego, Edyta Stein. Filozof i karmelitanka, s. 110

Ks. Jan Machniak
duchowny katolicki, kapłan, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana  Pawła II, doktor habilitowany teologii, kierownik Katedry Duchowości UPJPII w Krakowie, autor wielu książek z dziedziny teologii duchowości.

Wykład wygłoszony podczas Międzynarodowego Seminarium Naukowego „EDYTA STEIN ŁĄCZY” 8-10 czerwca 2012r. w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.
© Autor oraz Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.