3 NIEDZIELA ZWYKŁA – ROK C
Ne 8, 2-4a. 5-6. 8-10; 1 Kor 12, 12-30; Łk 1, 1-4; 4, 14-21
Na dzisiejszą niedzielę i zarazem okoliczność 74. rocznicy wyzwolenia oświęcimskiego obozu koncentracyjnego, Pan Bóg daje nam bogate Słowo. Jest ono świetnym i bardzo trafnym komentarzem wyjaśniającym sens naszego spotkania. Rzadko czyta się w liturgii tekst starotestamentalnej Księgi Nehemiasza, której nazwa nie pochodzi od autora, ale od głównego bohatera tego zapisu kronikarskiego. Wraz z Księgą Ezdrasza (należy te księgi czytać jako całość) zawierają opis odbudowy społeczności żydowskiej w Jerozolimie i Judzie po przybyciu z niewoli babilońskiej. To nie jest pełny, chronologiczny zapis kolejnych wydarzeń historycznych, lecz wybranych, najważniejszych faktów datowanych od czasów dekretu Cyrusa z roku 538 przed Chrystusem zezwalającego uprowadzonym do niewoli Żydom na powrót do Judy, aż do powtórnej działalności Nehemiasza w kraju przodków, co miało miejsce nieco ponad 100 lat później (rok 432 przed Chrystusem). Treść tej księgi skupiona jest wokół trzech podstawowych zadań, jakie były postawione wobec tych, którzy po latach niewoli mogli cieszyć się upragnionym darem wolności. Najpierw sprawa dotyczyła odbudowy świątyni jerozolimskiej, następnie – przywrócenia Jerozolimie charakteru miasta zdolnego do obrony oraz ustalenia podstaw prawnych repatriantów przybyłych z Babilonii, dotyczących także kwestii religijnych. Księga Nehemiasza (i Ezdrasza) opisują ważny etap dziejów zbawienia, kiedy to po czasie niewoli będącej karą otwiera się nowy rozdział będący drogą judaizmu prowadzącego na spotkanie z obiecanym, zapowiadanym i oczekiwanym Mesjaszem.
Czytany dziś fragment Księgi Nehemiasza mówi o tym, jak społeczność Izraela po powrocie z niewoli babilońskiej, w ciężkim, mozolnym trudzie, krok po kroku, przezwyciężając niezliczone trudności i pokusę zniechęcenia, buduje materialne podstawy swego bytu. Po wielu latach wysiłków doświadczają widocznych rezultatów: mogą uznać, że stworzyli już wystarczający fundament, na którym mogą oprzeć dalszy proces budowania. Przychodzi czas poszukiwania fundamentu duchowego, który nadałby temu narodowi poczucie sensu oraz istnienie trwałej jedności. Znajdują go w odkrytej na nowo Księdze Biblii, o której większość z nich – będąc w niewoli – zupełnie zapomniała. Domagają się, aby im tę księgę przeczytać; chcą wiedzieć, jakie prawo winni obrać za drogowskaz swego życia; czego mogą od Boga oczekiwać, ale chcą też wiedzieć, jakie mają wobec Niego zobowiązania.
Kiedy czyta się im tę księgę słowa Bożego, oni płaczą ze wzruszenia, że oto na nowo zaczynają istnieć jako lud Boży. Są to także łzy bólu i wyrzutów sumienia, że nie byli posłuszni prawu Boga, nie kierowali się nim, łamali je, lekceważyli. Wówczas Ezdrasz i Nehemiasz wzywają ich, by przestali płakać, bo to nie jest dzień smutku, ale radości z faktu odnowienia przymierza z Bogiem. Przekonują słuchaczy, że dawne grzechy i wiarołomstwa już się nie liczą, zostały przez Boga przebaczone i zapomniane. Nadchodzi nowa rzeczywistość, w której prawo Pańskie będzie źródłem szczęścia poszczególnych ludzi i pomyślności całego narodu.
Co to wszystko ma wspólnego z nami? Przecież uważamy, że Stary Testament, tak odległy od nas w czasie i tak różny od naszej epoki pod względem kulturowym, a więc dla nas obcy i niezrozumiały, nie ma już nam nic do powiedzenia. Czy słowu Boga zapisanemu w Starym Przymierzu można odmówić aktualności? Księga Nehemiasza stawia dziś przed nami ważne pytania: czy znamy słowo Boże, czy chcemy Go słuchać i czy słuchamy Go tak uważnie jak Izraelici z czasów proroka? Czy traktujemy je poważnie, czy jest ono fundamentem naszego życia, normą naszego postępowania? Jednocześnie przekazuje kilka istotnych myśli: prawdziwa radość wiąże się z wyznaniem swojej winy, uznaniem prawdy o sobie, choćby była bardzo gorzka. Dopiero wtedy rodzi się w człowieku nowe życie, które przynosi prawdziwą radość; dokładnie tak samo jak po mrokach niewoli babilońskiej Bóg podarował skruszonemu narodowi żydowskiemu nowe życie.
Treść Księgi Nehemiasza jest doskonałą lekcją na temat właściwego zagospodarowania przestrzeni odzyskanej wolności. To jest kolejny argument na to, że Stare Przymierze, a następnie chrześcijaństwo – wbrew współczesnym kłamliwym opiniom i zarzutom – nie tylko nie jest przeciwko ludzkiej wolności, lecz stoi na jej straży, oznacza jej promocję, broni jej za wszelką cenę. To istotny moment warty uświadomienia w kontekście faktu, iż współczesny człowiek jest szczególnie wrażliwy na punkcie wolności i często odbiera wszelkie decyzje i działania, także wychowawcze, jako zamach na wolność. Istnieje współcześnie wiele fałszywych wizji i modeli wolności. Próbuje się ludzi przekonać, że wolność jest nieograniczona, że oznacza zupełną dowolność, że jest przyzwalaniem na wszystko. Tak często zapominamy o tym, że wolność jest darem utracalnym, że wolności nie ma się na zawsze, że w imię źle pojętej i przeżywanej wolności bardzo łatwo można popaść w niewolę. To nie wolność zagraża człowiekowi, ale niebezpieczne są jej różnego rodzaju zafałszowania. Ludzie, którzy zostali pozbawieni wolności przez innych, żyjący za drutami obozów koncentracyjnych, także oświęcimskiego, mogą na ten temat powiedzieć najwięcej. Dla nich to nie jest żadna teoria, żaden przejaw demagogii, ale ogromnie trudne doświadczenie wpisujące się w życiorys każdego z nich; a wiemy, że żyje ich już niewielu. Dwudziesty siódmy dzień stycznia roku 1945 był momentem oczekiwanego wyzwolenia, wyjścia na upragnioną wolność, był czasem – idąc po linii zapisu Nehemiasza – powrotu z niewoli do siebie, do własnej ziemi, do własnej rodziny, do najbliższych. Wyzwolenie ludzi z obozu to nie był żaden luksus, ale należny powrót do normalnego życia.
Z modelem ludzkiej wolności obecnym na kartach Biblii wiąże się postawa odpowiedzialności. Człowiek często zatrzymuje się jedynie na negatywnym aspekcie pytania: od czego jest czy może być wolny? Nie wolno jednak zatracić pozytywnego wymiaru wolności, czyli odpowiedzi na pytanie bardziej zasadnicze: do czego jest wolny? Jest wolny, by być w pełni człowiekiem, jest wolny do tego, by kochać. To jest permanentna lekcja mówiąca o tym, że nie wolność jest celem ludzkiego życia, ale jest nim miłość. Tylko w klimacie miłości człowiek będzie umiał odczytać swoją wolność jako odpowiedzialność za siebie i za innych. Nie może być szczęśliwy człowiek, któremu brak poczucia własnej wolności, ale w jeszcze gorszej sytuacji jest ten, kto nie potrafi kochać. Najczęściej jest to efekt tego, że wcześniej sam nie doświadczył miłości ze strony innych ludzi, począwszy od swoich najbliższych.
Nie wystarczy mówić, że wyzwolenie dokonuje się na drodze miłości, lecz trzeba z całą mocą przekonywać – a w takich miejscach jak Oświęcim szczególnie – że jedynie miłość wyzwala. Tylko przez miłość potwierdza się ostateczna prawda o człowieku stworzonym na Boży obraz i podobieństwo, bo – jak zapisał św. Jan w swoim Pierwszym Liście – Kto nie miłuje, trwa w śmierci (1 J 3, 14). Amen.
Oświęcim, Centrum Dialogu i Modlitwy (rocznica wyzwolenia obozu) – 27 stycznia 2019 roku