Odpowiadam na pytania Młodzieży
Aresztowana byłam dnia 8 marca 1944 r. przez gestapo jako małolatka 16-letnia. W tym dniu była pacyfikacja tej miejscowości, więc starszych ludzi wystrzelali a młodych na samochody i do więzienia, tą miejscowość spalili zabudowania doszczętnie.
Ja byłam uwięziona w Radomsku i w tym więzieniu zaczęły się tortury przesłuchań przez Gestapo. Była to męka nieludzka, jakie używali metody. Po tygodniu transportowali więźniarki z Pawiaka, więc z tego więzienia nas – kobiety dokoptowali do tego transportu w wagonach bydlęcych. Były to straszne warunki: głodne i chłodne… trwało to 2 tygodnie, kiedy nas przywieźli do Ravensbrück. Kiedy przekroczyliśmy bramę tego obozu zaczęło się piekło na tej ziemi. SS-manki zachowywały się jak bestie: biły, kopały jak któraś z nas nie umiała stanąć w szeregu. Ja płakałam, że się urodziłam na skazanie tego okrucieństwa, nie mogłam się znaleźć w tych warunkach… bicie bez zdania racji, nie dość, że ludzie wyglądali jak szkielety, to oni mieli przyjemność dobijać.
Jedzenie było obrzydliwe: brukiew suszona gorszka z piachem; chleb mieszany z mąką kasztanową… ale z głodu jadło się, bo nie było nic innego.
W Ravensbrück byłam siedem tygodni. W tym czasie byłam poddawana eksperymentowi – wstrzykiwano mi biały płyn do pochwy do dziś mi nieznany. Bardzo gorączkowałam i dostawałam silne bóle brzucha było bardzo bolesne. Ten eksperyment przeprowadzał mężczyzna wojskowy w mundurze SS-mana. Przez 2 tygodnie stawałyśmy rozebrane do naga w rewirze i robili badania i zdjęcia. Po siedmiu tygodniach wywieźli nas – młodych do Neubrandenburg, do bardzo ciężkiej pracy, budować w lesie nowy lagier. Praca była bardzo ciężka przy cemencie i cegłach, pchać wózki trzeba było pod takie duże górki, że nieraz oczy wychodziły z tego obciążenia, a nie wolno było odpoczywać, bo Auzierka zaraz biła do nieprzytomności. Każdy dzień był piekłem. Apele odbywały się codziennie po 2 godziny rano i wieczór. W tym czasie trzeba było stać nieruchomo.
Pytacie skąd czerpaliśmy siłę do dalszego życia? Nie wszyscy mogli to przeżyć, dużo woleli zakończyć życie na drutach elektrycznych.
Czy odczuwaliśmy nienawiść do oprawców? Bardzo wielką. Brakuje mi słów, żeby ich nazwać, kim oni byli – bestie bez granic. Ja nie mam żalu do niemieckiego narodu. Oni są niewinni tego bestialstwa. To Hitler wybrał tych ludzi do takiej morderczej roboty. Czy nienawidziłam później Niemców? – ja osobiście mam dużo kontaktów z obywatelami niemieckimi i bardzo ich cenię, że się interesują okropną historią i jak mogą, to idą z pomocą dla nas. Bardzo dużo okazują nam serca, chcą po prostu nagradzać za popełnione krzywdy rodaków, starego pokolenia.
Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy i że te bestie nie istnieją.
Maria Mielińska
z domu Zafoń
ur. 29.09.1926 r.
od marca 1944 r.
do maja 1945 r. Ravensbrück – Neubrandenburg, nr obozowy 30953
Świebodzice