W osiemdziesiątą rocznicę śmierci i urodzin dla nieba Edyty Stein
Kard. Michael Czerny S.J.
Auschwitz/Oświęcim, 9 sierpnia 1942-2022
I.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, jako świeżo upieczony absolwent Uniwersytetu w Chicago, zetknąłem się z fenomenologią Edmunda Husserla, która mnie zafascynowała. Edmund Husserl, podobnie jak ja, urodził się na Morawach i miał żydowskie korzenie. Za jego pośrednictwem, trafiłem na Edytę Stein (1891-1942). Jako studentka Husserla napisała pracę na temat empatii, którą nazywała „wczuciem”, a już jako jego asystentka starała się budować most pomiędzy jego filozofią a swoim katolicyzmem, który przyjęła w 1921 r., w wieku lat trzydziestu.
Z Edytą Stein łączy mnie żydowskie pochodzenie, wiara katolicka, poświęcenie się życiu religijnemu i kilka zbieżnych punktów z losami mojej babci ze strony matki, Anny Hayek, z domu Löw (1893-1945). Obie były w podobnym wieku i ich życie zakończyło się w podobnych okolicznościach.
Pozwolę sobie jednak zacząć od swoich rodziców. Moja matka, Winifred Czerny, z domu Hayek, została ochrzczona i wychowana w wierze katolickiej. W czasie II wojny światowej, ze względu na żydowskie pochodzenie, trafiła na roboty przymusowe w gospodarstwie rolnym pod Brnem i spędziła dwadzieścia miesięcy w więzieniu w Lipsku oraz obozie koncentracyjnym w Terezínie. Mój ojciec, Egon Czerny, był katolikiem. Nie trafił do obozu razem z moją matką ze względu na brak żydowskich korzeni, ale ponieważ odmówił rozwodu z nią, ostatnie osiem miesięcy wojny spędził jako robotnik przymusowy w obozie pracy w miasteczku Postoloprty, na zachód od Pragi, niedaleko Terezína.
Rodzina mojej matki – oboje rodzice i dwaj bracia – także byli katolikami, ale mieli żydowskich przodków, co wzbudzało we wrogu odrazę. Moja babka ze strony matki, Anna, mój dziadek Hans oraz moim wujkowie Georg i Carl Robert – wszyscy byli internowani w Terezínie. Dziadek Hans tam zmarł, a babcia i wujkowie zostali wywiezieni do Auschwitz, skąd wujkowie trafili do obozów pracy, gdzie ostatecznie zostali zamordowani.
Mając takie korzenie, czuję się ogromnie zaszczycony i głęboko wzruszony, że mogę uczestniczyć w obchodach osiemdziesiątej rocznicy śmierci i narodzin dla nieba Edyty Stein. Przypada ona w szczególnym czasie, w którym pamięć staje się tym bardziej ważna i konieczna. Mam tu na myśli wojnę w Ukrainie i wiele innych okrutnych wojen, które toczą się w różnych częściach świata. Cierpienie, które jest dziś udziałem narodu ukraińskiego i rosyjskiego, rosnąca liczba uchodźców i ofiar, każe nam pamiętać o Holokauście. Pamięć ta musi pomóc nam poważnie zastanowić się nad kierunkiem, w którym zmierza ludzkość odkąd, blisko osiemdziesiąt lat temu, zakończyła się II wojna światowa.
II.
Dokonując drobiazgowej analiza przeszłości, by lepiej rozumieć teraźniejszość i kształtować przyszłość, potrzebujemy Słowa Bożego, które rozświetli nam drogę, „będzie lampą dla naszych stóp i światłem na naszej ścieżce” (Ps. 119). Ewangelia Św. Mateusza, której przed chwilą wysłuchaliśmy, opisuje jedną z trzech przypowieści, jakie Jezus wygłasza po wyjściu ze Świątyni, siedząc z twarzą zwróconą ku Górze Oliwnej (por. Mt 24:3). Pragnie pokazać swym uczniom, jak istotne jest uważne wypatrywanie znaków towarzyszących nadejściu Pana.
To nie przypadek, że Jezus siedzi zwrócony ku „Pięknej Bramie” (Dz. 3:1-10) wiodącej przybyszów nadchodzących od strony Góry Oliwnej do wschodniej strony esplanady przy Świątyni. Zgodnie z tradycją żydowską wywodzącą się z tekstów profetycznych (por. Ez. 10:18f; 11:22f), po zniszczeniu Świątyni Jerozolimskiej, Szechina (שכינה Boska obecność) opuściła Sancta Sanctorum. Pewnego dnia, gdy Świątynia zostanie odbudowana, Szechina powróci przez Piękną Bramę, ponieważ Mesjasz nadejdzie ze wschodu. To właśnie przez tę bramę (por. Mk 11:1-11) Jezus miał dokonać swojego triumfalnego, profetycznego i mesjanistycznego wjazdu do Jerozolimy.
Wszystkie trzy przypowieści wygłoszone przy tej okazji łączy wezwanie Jezusa „Czuwajcie” (gregoreîte), bo nie znacie dnia ani godziny, kiedy Pan powróci. Szczególnie dzisiejsza przypowieść o dziesięciu pannach jest alegorią, która każe nam odczytywać głębokie znaczenie naszej codziennej historii w kategoriach zbawienia i wiecznego potępienia. Dajemy się ponieść przypowieści i początkowo identyfikujemy się z nieroztropnymi pannami, ale to zapoczątkowuje przemianę, która pozwoli nam stać się roztropnymi. Przypowieść ta nie ma wprawić nas w zdenerwowanie, niepokój czy lęk, ale ukazać nam boską prawdę: przyszłość, która nas czeka, to spotkanie z Oblubieńcem!
Jednak takie spotkanie wymaga przygotowań. Będzie dniem radości i święta dla tych, którzy wiedzą, jak każdego dnia oszczędzać oliwę, by nigdy jej nie zabrakło. Tą oliwą, niezbędną, by wejść na ucztę weselną, jest miłość Boża w nas, Duch Święty, nasza miłość do Boga, która realizuje się poprzez troskę i dbałość o naszych bliźnich. Nie można tej oliwy podarować innym, podzielić się nią, ponieważ jest to indywidualna odpowiedź miłości każdego z nas – miłości do Pana i do potrzebujących wokół. Swojej oliwy nie da się pożyczyć czy oddać komuś innemu. Ona buduje i kształtuje każdego z nas, każdą tożsamość i duszę. Jeśli nie gromadzimy w sobie miłości, nie angażujemy się w miłość, nasze życie jest jak tlący się knot, który niedługo zgaśnie; jak dogasający żar, który zmieni się w popiół.
Nie znamy dnia ani godziny przybycia Oblubieńca, dlatego Jezus zachęca nas, byśmy celebrowali każdy dzień, traktowali go jako krok przybliżający nas do Niego, byśmy, kształtowani przez to, czym jesteśmy – egoizm naszych grzechów i dobro, które czynimy –wyszli mu na spotkanie, a otrzymawszy od niego ślubny strój, „przyoblekli się w Pana Jezusa” (Rz. 13:14). Nasze życie to aktywne oczekiwanie, nieustająca podróż, o której Grzegorz z Nyssy pisał: „Kto pnie się w górę, nigdy nie przestaje, idąc od początku do początku przez początki, które nigdy się nie kończą.” Czasem potrzeba ogromnego męstwa i wielkiej odwagi, aby porzucić naszą zniekształconą codzienną egzystencję, zdobyć się na odwagę i opuścić strefy komfortu tworzone przez egoizm, wpuścić do serca Boga i pozwolić mu działać w nas od nowa.
III.
Edyta Stein jest przykładem, jak życie wypełnione miłością może być powolną drogą do otwarcia się, przejścia przemiany w człowieka, który jest dziełem Syna Bożego. “Blask prawdy, który jaśnieje w głębi ludzkiego ducha” (VS 2) – to piękne wyrażenie użyte w encyklice Veritatis Splendor można odnieść do pielgrzymki, którą Edyta Stein odbyła jako kobieta, filozof, pedagog, myślicielka, Święta. Zaprawdę, Edyta Stein przez całe życie poszukiwała prawdy i nawet w czasach, gdy uważała się za ateistkę i wydawała obojętna na kwestie wiary, jej wrażliwe, oparte na silnych zasadach moralnych sumienie, jej intelektualna uczciwość, kazały jej odrzucić relatywizm i subiektywizm.
Jej „pierwsze spotkanie z Krzyżem”, jak później nazwała to wydarzenie, miało miejsce w 1917 r., w domu jej dopiero co owdowiałej przyjaciółki, Anny Reinach. Pośród bólu wywołanego stratą, Anna opowiada Edycie o nawróceniu swoim i jej zmarłego męża. Dzieli się spokojem i pocieszeniem, jakie daje jej życie w komunii z Chrystusem od dnia, gdy przyjęła chrzest.
Edyta jest zdumiona spokojem, jaki zachowuje przyjaciółka, pomimo tragedii – żadna ludzka siła nie jest w stanie wytłumaczyć czy uzasadnić takiego spokoju. To spotkanie z nieświadomą swej roli wdową Reinach wywołuje pęknięcie w duszy Edyty, przez które wdziera się do niej światło. Sama tak opisała ten moment swoim pamiętniku: „Był to moment, gdy zajaśniało światło Chrystusa, Chrystusa ukrzyżowanego”.
Ale dopiero latem 1921 r., w domu innej przyjaciółki w Bergzabern, Edyta przypadkiem natknęła się na „Życie św. Teresy z Avili”. Być może czytała tę książkę wcześniej, ale tamtej nocy zatopiła się w nią bez pamięci, a gdy skończyła czytać, była jak rażona piorunem. Ogarnęło ją zupełnie nieznane uczucie, że prawda jest obiektywna, że jest „darem”, jest osobą, jest Chrystusem! Żadne fenomenologiczne przeczucie nigdy nie dało jej tak intymnego poczucia radości, jak oświecające objawienie Boga, który ofiaruje się jej tak po prostu, bez żadnego wysiłku ani zasług z jej strony. Zrozumiała, że Bóg jest zawsze „poza”: poza wszelkim logicznym pojmowaniem, poza wszelkimi zjawiskami, poza wszelką działalnością człowieka. W rozważaniach nad swoim nawróceniem zawartych w „Wiedzy Krzyża” Edyta Stein pisze: “(…) gdy dusza znajduje Boga, wdziera się równocześnie w jej noc brzask poranka nowego dnia.”
1. stycznia 1922 r Edyta Stein przyjęła chrzest. I tak zaczęło się jej nowe życie, naznaczone odejściami, ale i nowymi odkryciami. Przez osiem kolejnych lat, od Wielkanocy 1923 r. do Wielkanocy 1931 r. nauczała w kolegium przy zgromadzeniu Sióstr Dominikanek u św. Magdaleny w Spirze. Łączyła pracę pedagogiczną z badaniami i pisaniem, wycofując się ze świata i poświęcając rozmyślaniom i kontemplacji. W tym okresie poznała jezuitę, Ericha Przywarę, który zaproponował jej przetłumaczenie na jęz. niemiecki „Dzienników” i „Listów” kardynała Newmana oraz „Questiones disputatae de Veritatis” Św. Tomasza.
Łaska jest cierpliwa. Poprowadziła ją ku poszukiwaniu harmonijnej równowagi pomiędzy wiarą a filozofią, co zaowocowało poczuciem misji w jej pracy pedagogicznej: zapragnęła prowadzić uczniów ku prawdzie. Nie tylko prawdzie teoretycznej, ale prawdziwej, absolutnej i żywej: ku Bogu. W tym czasie powstało jej dzieło „Byt skończony a byt wieczny”, gdzie spotykają się fenomenologia Husserla i ontologia Św. Tomasza z Akwinu, których znała, studiowała i podziwiała.
12. kwietnia 1933 r., Edyta Stein wystosowała płomienny list do, będącego już w podeszłym wieku, Papieża Piusa XI, wzywając go do przerwania milczenia i zaprotestowania przeciwko wszelkim przejawom antysemityzmu. Warto wspomnieć, że w marcu 1998 r. Kościół oficjalnie przeprosił za brak bardziej zdecydowanych działań podczas II wojny światowej przeciwko rasistowskiej i antysemickiej polityce Trzeciej Rzeszy i Endlösung czyli planowi „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
Po przejściu na katolicyzm, Edyta była coraz bardziej zafascynowana charyzmatem Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek – prawdziwym ogrodem życia chrześcijańskiego (słowo karmel, od którego wywodzi się nazwa zgromadzenia, oznacza rzeczywiście „ogród”), z ich całkowitym oddaniem Maryi i kontemplacją miłości oblubieńcze do Boga. 21. kwietnia 1938 r. złożyła swoją profesję wieczystą w zgromadzeniu w Kolonii i przyjęła imię zakonne Teresa Benedykta od Krzyża.
IV.
Tymczasem Nazistowskie Niemcy ogarnęła już fala prześladowań wobec Żydów. Siostra Teresa Benedykta od Krzyża, widniejąca w niesławnych rejestrach Gestapo jako osoba rasy niearyjskiej, stanowiła zagrożenie dla całego Zgromadzenia Karmelitanek w Kolonii. Przełożone zdecydowały o jej przeniesieniu do Holandii, gdzie znalazła schronienie w zakonie w Echt. 31. grudnia 1938 r., pod osłoną nocy, Siostra pospiesznie wyjechała z Niemiec, ale najpierw zatrzymała się na kilka minut w kościele Matki Bożej Królowej Pokoju, aby uklęknąć przed Maryją i prosić o jej matczyną opiekę.
W 1942 r. zaczęły się masowe deportacje na Wschód. Nawet Holandia przestała być bezpiecznym miejscem. 20. lipca 1942 r., Konferencja Episkopatu Holandii wydała oświadczenie ogłoszone we wszystkich parafiach, potępiające wszelkie akty rasizmu i antysemityzmu. Na reakcję Hitlera nie trzeba było długo czekać. Kilka dni później, 26 lipca, nakazał aresztowanie wszystkich Żydów, którzy przeszli na katolicyzm.
2. sierpnia, po południu, dwóch agentów Gestapo zapukało do drzwi Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek w Echt, aby aresztować Siostrę Teresę Benedyktę wraz z jej siostrą, Rosą. Zostały zabrane do obozu przejściowego w Westerbork w północnej Holandii, a 7. sierpnia, wraz z wieloma innymi osobami, wywiezione do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau.
9. sierpnia Siostra Teresa Benedykta od Krzyża weszła do komory gazowej, gdzie odnalazła śmierć. Przekroczyła próg i stanęła twarzą w twarz z Oblubieńcem, dopełniając tym samym ślubów złożonych przed ukrzyżowanym Chrystusem. I była przygotowana na to spotkanie, gdyż jako roztropna panna, zachowała na później oliwę miłości do Boga.
V.
Blisko trzy lata później, tuż po zakończeniu wojny, po wyzwoleniu mojej matki z Terezína, po śmierci mojego dziadka i obu wujków – ofiar eksterminacji, moja babka Anna była zbyt chora na tyfus, by móc wyruszyć w drogę powrotną do Brna. Zmarła 21. maja 1945 r. Do dziś nie wiem, gdzie ją pochowano. Tak więc Auschwitz łączy świadectwo i rozsypane prochy Św. Teresy Benedykty od Krzyża z historią i duchem mojej babki, gdziekolwiek spoczywają jej doczesne szczątki. Obchodzenie 80. rocznicy śmierci Edyty Stein a jednocześnie, w tym samym czasie i miejscu, 77 rocznicy śmierci mojej babki Anny Löw – jej opłakiwanie, oddawanie jej hołdu, myśl o jej ponownym spotkaniu z całą naszą rodziną, ale i z Siostrą Teresą Benedyktą, to dla mnie głęboko wzruszające przeżycie.
Kilka lat przed wojną Anna namalowała obraz na szkle, przedstawiający ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu. Obraz okazał się proroczy dla mojej najbliższej rodziny, ponieważ w 1948 r, nasza czwórka uciekła przed europejskim koszmarem i znalazła schronienie w Kanadzie. Obraz ten znalazł się na karcie upamiętniającej moje święcenia biskupie i wyniesienie mnie do godności kardynalskiej w październiku 2019 r. Cytat na karcie pochodzi z dramatu autorstwa George’a Bernanosa „Dialogi Karmelitanek”: „Ważne jest tylko to, abyśmy wszyscy, tchórzliwi czy odważni, znajdowali się zawsze tam, gdzie Bóg nas chce umieścić, resztę zdając na Niego.”
Słowa Bernanosa wydają się pasować do mojej babki, która z odwagą stawiała czoła każdej przeciwności losu, każdemu niebezpieczeństwu. Pasują także do Edyty Stein, która wiernie podążała za jej rozwijającym się powołaniem do prawdy i miłości, by stać się w końcu Świętą Teresą Benedyktą, patronką Europy. Zaprawdę, słowa te stanowią także idealną modlitwę dla każdego z nas i całego Kościoła, abyśmy „znajdowali się zawsze tam, gdzie Bóg nas chce umieścić, resztę zdając na Niego ”
Wspominając Edytę i Annę oraz sześć milionów innych ofiar, opłakujemy je, żałujemy, „Abyśmy nie zapomnieli …” Za ich wstawiennictwem módlmy się o pokój w Ukrainie i na całym świecie. „Nigdy więcej jedni przeciw drugim, już nigdy! … nigdy więcej wojny!” A ci, w których historiach osobistych i rodzinnych splatają się losy Żydów i Chrześcijan, niech włączą się w tak niezbędny pomiędzy naszymi wiarami dialog, abyśmy wszyscy żyli jak fratelli tutti, byśmy wszyscy byli braćmi w naszym wspólnym domu.
Cardinal Michael Czerny SJ is Prefect of the Vatican’s Dicastery for Promoting Integral Human Development.
This is the text of a homily delivered on 9 August 2022 at a Mass in the Carmelite Monastery in Auschwitz to observe the 80th anniversary of the death of Edith Stein.
- Z wyrazami ogromnej wdzięczności dla ojca prof. Christiana Barone’a za jego doskonały szkic, który posłużył za kanwę dla tej homilii.
- “Cardinal Czerny: My family during World War II” („Kardynał Czerny: Moja rodzina podczas II wojny światowej”) – w jęz. angielskim:
https://www.vaticannews.va/en/vatican-city/news/2019-12/cardinal-czerny-my-family-during-world-war-ii.html
w jęz. polskim:
https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2019-12/fragmenty-wywiadu-z-kardynalem-czernym.html - “Winifred Czerná,” Terezínské listy, vydání 2006 – 34/2006
- Georges Bernanos, Dialogue des Carmélites, IV:8, Paris: Éditions du Seuil, 1949, str. 122.. Tłumaczenie na jęz. polski Maria Morstin-Górska, miesięcznik „Znak”, październik 1957.
- Wyrażenie używane od I wojny światowej, zaczerpnięte z wiersza Rudyarda Kiplinga „Recessional” z 1897 r.
- Paweł VI, przemówienie wygłoszone w ONZ dnia 4.10.1965.