Wymowa Oświęcimia

W dwudziestą rocznicę oswobodzenia
obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Przemówienie Ks. Arcybiskupa Karola Wojtyły
w dn. 18 lutego 1965 r.

„Luctus, angor et spes hominum huius temporis, ipsius quoque Concilii sunt agor, luctus et spes” – od takich mniej więcej słów rozpoczynał się tekst schematu XIII, zaprojektowany na zeszłoroczną sesję Soboru.

Ucisk i lęk, ale także nadzieje ludzkości współczesnej Sobór uważa za swoje. Pragnie przejąć się tym, co stanowi źródło udręki współczesnego człowieka, aby tym szerzej otworzyć perspektywę nadziei.

Słowa te przychodzą mi na myśl, gdy pragnę przemówić na temat bardzo aktualny i zarazem bardzo trudny. Oto w dniu 27 stycznia tego roku minęła dwudziesta rocznica oswobodzenia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.

Oświęcim znajduje się na terenie Archidiecezji Krakowskiej i dlatego uważamy za swój obowiązek podjąć w tym roku martyrologium oświęcimskie. Łączy się ono z martyrologium duchowieństwa polskiego w ciągu ostatniej wojny, w którym każda diecezja polska, również krakowska, miała swój udział. Właśnie wiec w okresie przedpościa tego roku dajemy wyraz religijny, wspominając podczas Mszy św. w każdym kościele ofiary obozu. Są jeszcze pośród nas tacy, którzy je przeżyli – żywi świadkowie tego, czego najbardziej wymowne świadectwo stanowią umarli: ponad 4 miliony ludzi wielu narodowości, wśród nich wielu naszych rodaków. ponad 4 miliony ofiar wojny totalnej, w której pojęcie „wojny” zatraca swe historyczne znaczenie, a wyłania się nowe pojęcie: homicidium.

Wymowę świadectwa umarłych, czyli martyrologium oświęcimskie wypada nam przeżyć razem z żywymi przede wszystkim więc razem z tymi, którzy przeżyli Oświęcim i tyle innych obozów koncentracyjnych. Powiedzą nam oni, że świadectwo samej śmierci, którą w jednym tylko obozie poniosły miliony ludzi, nie jest jeszcze pełne i dość wymowne. Trzeba je dopełnić świadectwem drogi, jaką szli, jaką byli prowadzeni do tej śmierci wszyscy więźniowie obozów: zarówno ci, którzy ją tam znaleźli, jak tez ci, którzy przeżyli.
 Słowo: Oświęcim, które cudzoziemcy znali jako Auschwitz, zawiera w sobie nie tylko wymowę śmierci fizycznej kilku milionów bezbronnych ludzi, ale także wymowę śmierci moralnej. Jest to miejsce, jedno z miejsc w historii, w którym ludzkość przybliżyła się niejako do swej dolnej granicy. Miejsce, na którym człowiek okazał człowieczeństwu w innych ludziach maksimum pogardy i okrucieństwa. W tym wszystkim zaś uległ bezwzględnemu ciśnieniu systemu, w którym od początku się liczyć człowiek i jego niezaprzeczalnie prawa.

Wielki i groźny symbol: obóz koncentracyjny, symbol: Auschwitz – nie jest zawieszony w próżni. Posiada swoją genealogię w dziejach narodu, w dziejach ludzi. Zaczął istnieć już zanim przywieziono do baraków nad Sołą pierwszych więźniów. Zaczął istnieć wtedy, gdy człowiek okazał się bezsilny wobec systemu, który w swoim fantastycznym utylitaryzmie z samych założeń był przeciwludzki. A potem to już szło z siłą lawiny.

Na miejscu zbiorowej kaźni okazał się bezsilny wobec straszliwego systemu i człowiek deptany, wyniszczany, i człowiek depczący, wyniszczający.

W tym świetle wypada nam odbierać po 20 latach wymowę Oświęcimia; tak ja próbujemy przeżyć z żywymi. Zarówno z tym pokoleniem, które wychowało się w groźnym zasięgu słowa Oświęcim, jak też i z tym pokoleniem, które narodziło się, gdy to słowo przeszło już do historii. Żadne pokolenie nie będzie mogło zwolnić się od rozpamiętywania podstawowej treści tego słowa. Wiadomo, iż każdy rachunek sumienia czyni się z przeszłości, ale czyni się go z myślą o przyszłości. Tak właśnie pragniemy go uczynić. Na przyszłość rodzi się z niego postanowienie, które wyraża się jako deklaracja w zwrocie: „Już nigdy więcej”. Zwrot ten zawiera elementarną i spontaniczna reakcję na zło. Jest wspólny wszystkim ludziom. Może zwłaszcza wszystkim Polakom, albowiem to doświadczenie historii w szczególnej mierze pozostanie naszym udziałem.

Ze spontaniczną reakcją na zło musi pójść świadomy, zbiorowy wysiłek społeczeństw, aby znów w jakimś momencie historii człowiek, osoba ludzka, nie okazał się tak bezsilny, jak w Oświęcimiu.

Przytoczyłem na początku słowa, od których rozpoczynał się pierwszy projekt schematu XIII. Sobór w tym schemacie chce dać wyraz sprawom wszystkich ludzi, całej ludzkości współczesnej. Stoi przed faktami i perspektywami. Fakty są wymowne, są trudne. Do takich faktów na pewno należy ten, który zakończył się 20 lat temu w Oświęcimiu, przy ujściu Soły do Wisły. Fakt ten przytłacza poniekąd swoją wielkością. Wielkością cierpień, w których zawarł się los tylu ludzi. Jeżeli  każde ludzkie cierpienie posiada swoja wymowę, to cóż dopiero taka zawrotna suma ludzkich cierpień?

Jeżeli do tego faktu odważamy się wracać, jeżeli na nowo odczytujemy martyrologium oświęcimskie, to czynimy to z głęboka wiarą, że był w nim obecny Chrystus. Na miejscu tylu wyniszczeń przypominają się słowa, jakie o Nim napisał św. Paweł: „Wyniszczył samego siebie, stając się do nas podobnym” (Flp 2,8). Te słowa, które prowadza od Chrystusa do człowieka, chcielibyśmy odczytać w przeciwnym kierunku: tylu ludzi podobnych do Niego zostało wyniszczonych na tym miejscu. I chcielibyśmy niejako zrównoważyć wyniszenie tym podobieństwem. W wyniszczeniu Chrystusa kryje się niewyczerpalna siła, która przywraca człowiekowi podobieństwo. Człowiek podobieństwa do Boga nie może zatracić. Nawet tam, gdzie ono najbardziej jest zdeptane, gdzie stanowi przedmiot pogardy. Musi je natomiast wciąż odzyskiwać. Musi za nie płacić trudem każdej osoby, a zarazem całej historii. Chrystus zapłacił za nasze podobieństwo do Boga, które stanowi istotę człowieczeństwa, swoją Kalwarią.

Jeśli wolno nam spojrzeć na to miejsce, w którym 20 lat temu znajdował się obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, jako na Kalwarię współczesnej ludzkości, to prócz bolesnych wspomnień powstaje w nas takie gorące pragnienie, by za cenę tej Kalwarii człowiek współczesny odzyskał swoje człowieczeństwo na miarę czasów, w których wypadło mu żyć.