Joanna Barcik

Świadectwa wiary byłych więźniów

Chciałabym zacząć od pewnej istotnej uwagi wstępnej. Bazą dla mojego opracowania są świadectwa więźniów religijnych, Polaków i katolików, którzy przeżyli Auschwitz (lub inne obozy hitlerowskie, zwłaszcza Dachau, gdzie więzieni byli księża). Ich perspektywa ocalonych jest tu kluczowa. Zapewne wielu z nich podpisałoby się pod słowami ks. Franciszka Blachnickiego. Mówi on o Auschwitz jako  o „całym łańcuchu cudów Opatrzności”, z których wyszedł „ocalony – jak Daniel z jaskini lwów lub młodzieńcy z pieca ognistego”1.  „W tym kłębowisku najbardziej wyrafinowanych zbrodni, sadyzmu, zakłamania, podłości, w atmosferze grozy, strachu, poniewierki i śmierci tętnił jednak głęboko ukryty nurt religijny. Trzeba było tylko samemu być wierzącym i umieć obserwować drugich” pisał dr Marian Baran w odpowiedzi na ankietę przesłaną byłym więźniom obozów koncentracyjnych przez zespół prof. Kępińskiego2.

Badania nad przeżyciami obozowymi i  śladami, jakie pozostawiły w  psychice więźniów, rozpoczęły się w Polsce czternaście lat po wojnie. Zainicjował je dr Stanisław Kłodziński, sam były więzień. Po wojnie w  ramach działalności Krakowskiego Klubu Oświęcimskiego leczył kolegów z obozu (między innymi mojego dziadka, Tadeusza Szymańskiego). Badacze regularnie rozpisywali także ankiety na różne tematy, których opracowane wyniki publikowane były w „Przeglądzie Lekarskim Oświęcim”. Jednym z tematów była wiara religijna. Ankieta na ten temat (pod nieco zawoalowanym tytułem Postawy ideowe więźniów w Oświęcimiu) opracowana została w roku 1974. Jej wyniki natomiast, w przeciwieństwie do innych ankiet, mogły się ukazać dopiero w roku 1989 – temat nie cieszył się przychylnością komunistycznej władzy w Polsce. Z tego też powodu w latach powojennych religijnych świadectw z obozów nie było zbyt wiele. Jeśli już, były to najczęściej wspomnienia księży, które ukazywały się w małych wydawnictwach, często za granicą.

Miłość Boga i Ojczyzny

Doświadczenie II wojny światowej jest przez byłych więźniów ujmowane w całościowej wizji historii. Auschwitz nie stanowi w niej jakiejś szczególnej wyrwy, refleksja nad nim znajduje swoje miejsce w kontekście szerszych rozważań o złu w dziejach Polski. Myślenie o Auschwitz zatem wpisuje się raczej w takie widzenie historii, w którym narody świata, zwłaszcza „pogańskie” sprzymierzają się przeciwko narodowi w sposób szczególny wybranemu przez Boga i Maryję. To nic nowego, było tak już wiele razy, w różnym natężeniu. W tle takiego myślenia tkwi mocne powiązanie pomiędzy cierpieniami Auschwitz a przetrwaniem narodu i państwa. „KL Auschwitz był od początku do końca swego istnienia miejscem deportacji, uwięzienia i eksterminacji Polaków – osób narodowości polskiej, których większość trafiała do obozu z przyczyn politycznych. Fakty te stały się dość szybko znane ludziom w Polsce pod okupacją niemiecką, a niedługo potem opinii publicznej w wolnym świecie. Na tej podstawie wykształciła się polska narodowa symbolika Oświęcimia, zasadzająca się na przekonaniu, że Oświęcim jest symbolem męczeństwa narodu polskiego. (…) „Męczeństwo w Oświęcimiu” pojmowane było w polskiej symbolice jako cierpienie i śmierć z rąk wroga w imię wyższych wartości, takich jak: naród, ojczyzna, państwo, wolność i wiara, w nawiązaniu do długiej tradycji narodowej i jeszcze dłuższej tradycji chrześcijańskiej”3 podsumowuje polski socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, od wielu lat badający sposób postrzegania i interpretacji fenomenu „Auschwitz” w Polsce, prof. Marek Kucia.

Słowa „miłość Boga i ojczyzny” wypowiadane są jednym tchem we wspomnieniach byłych polskich więźniów. Posłuchajmy choćby świadectwa ks. Adama Zięby: „I co ich trzymało przy życiu? Trzymała ich nie tylko sama chęć życia, trzymała ich miłość Boga i Ojczyzny. Boga – bo bez wiary by sami dawno skończyli na drutach swe męki. Ojczyzny – bo wierzyli również mocno, że jeszcze mogą się jej przydać. A teraz szli spokojnie, wynędzniali, zmaltretowani, ale wewnątrz wrzał wieczny ukryty bunt, który od czasu do czasu ożywiał martwe ma pozór ich oczy i zapalał w nich ognie niespożytej siły ducha, której nikt i nic nie zdołało zabić”4. Z tego powiązania tożsamości religijnej i narodowej zdawali sobie sprawę okupanci. Hans Frank przestrzegał: „Kościół pozostawał zawsze jako ostatni ośrodek polskiego nacjonalizmu. Kościół jest dla umysłów polskich centralnym punktem zbornym, który promieniuje stale w milczeniu i spełnia przez to funkcje jakby wiecznego światła. Gdyby wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy zawsze jeszcze była święta z Częstochowy i Kościół. (…). Katolicyzm nie jest bowiem w tym kraju żadnym wyznaniem, lecz koniecznością życiową”5.

Podwójne oblicze Auschwitz

Kiedy czyta się dzisiaj świadectwa byłych więźniów, tym, co uderza chyba najmocniej, jest  fakt, że Auschwitz ma dla nich dwa oblicza: jednocześnie jest miejscem najstraszniejszego zła, ale także wyzwaniem do tego, by pozostać człowiekiem. Stąd też charakterystyczne, że w tekstach byłych więźniów często pojawiają się określenia nie tylko „piekło”, ale również: „łaska”, „rekolekcje narodowe”, „uniwersytet”, „zwycięstwo”. Pobyt w obozie to okazja do realizacji wartości, to zadanie, także okazja do rozwoju duchowego.

Ks. Franciszek Blachnicki, więzień Auschwitz, okres pobytu w więzieniu w Katowicach, gdzie oczekiwał wykonanie kary śmierci,  nazywa „rekolekcjami więziennymi”. Jest to dla niego przede wszystkim czas oczyszczenia – rezygnacji z własnej woli, własnych wyobrażeń Boga i Jego działania we własnym życiu. Krok po kroku, przy wsparciu Maryi Niepokalanej, Blachnicki pozostawia za sobą własne wyobrażenia, pragnienia, także te, które uważał za dobre, tak, by w jego życiu mogła realizować się w pełni wola Boża6.

Wspomnienia ks. Adama Ziemby to nie tylko świadectwo okrucieństwa, ale i dobra, jakie rodziło to okrucieństwo w obozie. Niemal na każdej ich stronie znajdujemy świadectwo ratowania człowieczeństwa, solidarności między więźniami. Wbrew strachowi, chęci przeżycia za wszelką cenę.

Ks. Konrad Szweda pisze we wstępie do swojej pracy Kwiaty na Golgocie: „Im bardziej nieprzyjaciel siał kąkol zła, tym silniej Bóg przez wybranych więźniów dokonywał zasiewu pszenicznego ziarna dobra. I dzięki temu miłość zwyciężała nienawiść (…) W obozowym ogniu ucisku i utrapień doświadczał Bóg swoje sługi. Chciał się przekonać, z jakiego kruszcu są ich serca, jakiego formatu jest miłość, jak wielkie ich poświęcenie. Niejeden jak owrzodziały Hiob pragnął wytrwać do końca w wierności swojemu Panu: „Panie, Tyś dał, Tyś wziął, niech będzie imię Twoje błogosławione na wieki (Hi 1,21-22). W bezmiarze otaczającego okrucieństwa wykształcał się jakiś szalony heroizm służby drugiemu, nieustępliwy hart woli, rezygnacja z tego, co się w życiu uznawało za ważne. Rodziło się pragnienie, aby z tych ofiar dźwignął się nowy świat, świat miłości i dobroci. Tam gdzie brak było ładu płynącego z miłości, tam się szerzył terror, wybuchał chaos ludzkich popędów, wyzwalały się zwierzęce instynkty. Gdzie myśl i rozum pozbawiono ożywiającej mocy miłości, tam się budził niepohamowany pęd do wybicia się za wszelką cenę. Ślepy żywioł ogarniał wszystko, nie dopuszczał rozsądku w poczynaniach ludzkich”7. Ks. Szweda w swoim myśleniu o Auschwitz jest mocno zainspirowany refleksją filozoficzną ks. prof. Konstantego Michalskiego, byłego więźnia Sachsenhausen, który swoją pracę spisaną tuż po wojnie zatytułował Między heroizmem a bestialstwem8. W ujęciu jednego i drugiego duchownego widać wyraźnie, że refleksja nad doświadczeniem Auschwitz przeniesiona zostaje na płaszczyznę antropologiczną: przedmiot namysłu stanowi raczej sam człowiek poddany opresji, częściej pojawiają się pytania o to, jak jest możliwe, że ten sam człowiek jest zdolny do największego zła, jak i największego dobra niż np. o to, gdzie był wówczas Bóg.

Chrystus i ofiara o. Maksymiliana

„Jezus też był w Auschwitz. Jezus Chrystus był w każdym niemieckim obozie śmierci. I Jego również niemieccy oprawcy mordowali zastrzykiem z trucizną, gazowali na śmierć i palili w krematorium” – mówił ks. Jan Skarbek (proboszcz oświęcimskiej parafii, zaangażowany w czasie wojny w pomoc więźniom) podczas mszy pogrzebowej w Oświęcimiu, która odbyła się po wyzwoleniu obozu przy składaniu do masowych grobów zwłok więźniów9. Dla każdego chrześcijanina osoba Jezusa Chrystusa to fundament wiary, dla więźnia obozu koncentracyjnego jego postać nabiera jeszcze żywszego znaczenia. To on podtrzymuje życie, daje prawdziwą nadzieję umierającym, jest blisko tych, którzy cierpią. Jego słowa, przypominane w myśli lub przez współwięźniów, podnoszą na duchu. Nic więc dziwnego, że odniesienie do niego nieustannie pojawia się w refleksji byłych więźniów. Metafory Jezusa współcierpiącego wraz z więźniami, Chrystusa-więźnia, który przechodzi przez druty, Chrystusa wiszącego na szubienicy, nie są jedynie metaforami, ale dla wierzących żywą rzeczywistością. Mówią o obecności Boga nawet w piekłach świata (teologia chrześcijańska wspomina o tym, że Jezus po swojej śmierci na krzyżu zstąpił do otchłani, by stamtąd wyprowadzić oczekujących zbawienia), o tym, że Bóg nie zostawia swoich dzieci, ale jest blisko nich w najgorszych doświadczeniach.

Postać Chrystusa wydaje się jak najbardziej na miejscu, jeśli mówimy o katolickim rozumieniu nawet największego cierpienia. Każde cierpienie zyskuje sens, jeśli jest przeżywane świadomie jako włączenie się w ofiarę Chrystusa. Ofiara ta jednak widziana jest zawsze w świetle ostatecznego zwycięstwa – zmartwychwstania: „Gdy wszystkim się zdawało, że Chrystusa pogrzebano, On przez zmartwychwstanie żyć zaczął. Kiedy Kościół Katakumbowy prześladowano, wtedy najbardziej się rozszerzał i wkrótce zwycięsko zatryumfował. Więc i nam wątpić nie należy, bo również jesteśmy na drodze do zwycięstwa i zmartwychwstania, mimo strat, gnębienia i propagandy. Chrystus jest nam przykładem” mówił współwięźniom w Dachau ks. Emil Seroka w kazaniu wielkanocnym10.

Nadzieja zmartwychwstania w polskiej myśli przynajmniej od XIX wieku ma swój wymiar nie tylko religijny, ale również narodowy. Niewola narodu polskiego pod zaborami, jego cierpienie i ucisk przez poetów romantycznych postrzegane są jako konieczne warunki odrodzenia się państwowości polskiej. To także nadzieja dla innych krajów: Polska, która przeszła przez mękę różnorodnych wydarzeń historycznych staje się mesjaszem narodów, dzięki jej ofierze wyzwolenia i nowego życia będzie mogła dostąpić cała Europa.

W tym kontekście – uniwersalnej wartości cierpienia Polaków, które ma przynieść owoc nie tylko samej Polsce – księża-byli więźniowie Dachau umieszczają wybór, którego dokonał o. Maksymilian Kolbe, franciszkanin, oddając swoje życie za współwięźnia, Franciszka Gajowniczka, ojca rodziny. W lipcu 1941 roku, w odwecie za ucieczkę jednego z więźniów, komendant obozu Karl Fritsch skazał dziesięć osób na śmierć głodową. O. Kolbe dobrowolnie poprosił komendanta o możliwość zastąpienia Gajowniczka. Zmarł 14 sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem fenolu, jako ostatni z więźniów zamkniętych w bunkrze głodowym w podziemiach bloku 11.

Z jego prochów – piszą po wojnie księża – rozrzuconych przez wiatr, rozchodzi się na cały świat świadectwo, które zapowiada ostateczne zwycięstwo dobra i miłości nad złem. Kolbe dla współwięźniów jest wreszcie symbolem każdego haeftlinga: „W jego osobie widzimy tysiące zamęczonych polskich kapłanów, tysiące katolików, Żydów, protestantów, prawosławnych, Czechów, Rosjan, Włochów, Jugosłowian, Niemców, Cyganów, tysiące ofiar różnych narodowości”11.

Wymiar etyczny doświadczenia religijnego

Jak wiadomo, praktyki religijne w obozach były absolutnie zakazane. Nie można było modlić się, sprawować kultu, posiadać jakichkolwiek przedmiotów z nim związanych. Jak ma się wyrażać wiara w takich warunkach? Kiedy religia nie może się realizować w swoich zewnętrznych przejawach, musi wystarczyć pragnienie: „Ks. Piotr patrzy w pierwsze okno kaplicy (kaplica w Dachau, z której mogli korzystać jedynie niepolscy – niemieccy i czescy przede wszystkim – księża) i szepce improwizowaną modlitwę: „Nie mogę przyjść do Ciebie, Panie Jezu. Nie mogę Cię przyjąć w Komunii św., więc proszę Cię, któryś umarł za każdego człowieka i pragniesz każdego zbawić, przyjdź Ty do mnie w Komunii św. Przyjdź!” Pamiętał, że jedna z książek św. Jana od Krzyża ma tytuł: „Żywy płomień miłości”. W tej książce napotkał wzruszające słowa (3,28), słowa, które dla duszy wierzącej były głębokim pouczeniem. Ukochał je, rozmyślał nad nimi i często je powtarzał, gdyż zawsze były dla niego pociechą; przyświecały mu jak światło wśród mroku. „Jeśli dusza szuka Boga, o wiele więcej Umiłowany jej szuka”. I dalej: „Przeszkody stojące na drodze tych świętych ludzi do Uczty Chrystusa Pana były liczne i wydawały się nie do pokonania. Nie było kielicha, szat liturgicznych, odpowiedniego chleba ani wina. Ale była miłość, spryt i niezaspokojone pragnienie zbliżania się do Oblubieńca dusz.” Po miłości na drugim miejscu jest spryt: „Wyrzeźbili kielich z drzewa i włożyli weń górną część kieliszka szklanego”12.

Kiedy uda się zdobyć/utworzyć jakiś przedmiot kultu, staje się on wielką wartością: „Dzisiaj, kiedy z perspektywy wolności patrzę na te oświęcimskie czasy i przypominam sobie kolegów, którzy odeszli na zawsze, i tych, którzy pozostali tak jak i ja przy życiu, mały z dziesięcioma węzełkami sznureczek (różaniec – JB)  urasta w moich oczach do symbolu owej liny ratowniczej, rzuconej tonącym ludziom na wzburzonym morzu życia – nasz obozowy różaniec na co dzień”13. A Zofia Posmysz wspomina, przywołując nieduży medalik z podobizną Chrystusa, otrzymany od bliskiego współwięźnia: „Byłam szczęśliwa. Tam. W Auschwitzu. Wieczorami, po odgwizdaniu Lagerruhe, wyjmowałam ze szpary za krokwią mój skarb i, jak ślepiec wodząc palcem po srebrnej blaszce, wydobywałam przed oczy pamięci oblicze Umęczonego, aby się doń modlić, nie prośby jednak zanosząc, lecz dziękczynienie. Za to jakieś poczucie powinowactwa, niezwykłe, bliskie ekstazy, której, Boże wybacz, doznają święci. Dopiero po latach, w czasie studiów, natrafiłam na pojęcie iluminizm, zawierające ideę duchowego doznania, oświecenia pochodzącego z innego, nieziemskiego wymiaru. Tak, to było to”14.

Ale najważniejsze jest to, że chrześcijaństwo w obozie zostaje w dużej mierze zredukowane do relacji międzyludzkich. Napisałam „zredukowane”, ale nie chodzi mi tutaj o zubożenie. Jedynym możliwym, ale przecież jak najbardziej istotnym sposobem realizacji wiary religijnej staje się dobre słowo, budująca rozmowa, podanie dłoni, pomoc przy pracy, a podzielenie się skromnym posiłkiem urasta do rangi czynu heroicznego. Odpowiedź na jedną z ankiet Dlaczego przeżyłem obóz przygotowanych przez zespół dr Kłodzińskiego, były więzień Marian Główka rozpoczyna: „Znalazłem przyjaciół, napotkałem dobrych ludzi”15. Tym, co liczy się w pierwszym rzędzie, jest relacja z drugim, ta relacja bardzo dosłownie ratuje życie.
Wiara więźniów, która przeszła przez proces tej „redukcji do samej istoty”, odsłaniającej istotę religii biblijnej, zmieniała się, oczyszczała, tężała. „Zginął mój Bóg z ołtarzy, o obliczu sprawiedliwym i pełnym miłości (…). Zginęły typowe, oklepane słowa modlitwy. Nie zginęła wiara w potęgę Stwórcy, czuwającego nad równowagą stworzonego przez siebie wszechświata, w którym człowiek jest tak mały, że nie może dopominać się o szczególne dla siebie względy. Musi się rządzić sam w myśl przyjętych zasad etyki. Tam (…) dojrzewała moja własna filozofia życia. Odtąd miałam iść pod rękę z jednym przykazaniem (…): „miłuj bliźniego jak siebie samego” wspomina Jadwiga Apostoł-Staniszewska16.

W tym kontekście w świadectwach byłych więźniów dość często pojawia się krytyka dotychczasowej kultury, moralności, sposobu wychowania, nauczanej w seminariach teologii moralnej: „Znaliśmy Ewangelie, znaliśmy encykliki Rerum novarum i Quadragesimo anno, mieliśmy je na półkach bibliotecznych, ale co z nich wprowadzaliśmy w życie?” pyta jeden z księży, podkreślając rozdźwięk pomiędzy teorią a praktyką, tak jakby prawdziwym probierzem nauczanej przez Kościół miłości bliźniego stało się dopiero doświadczenie obozowe17.

Przeżyć, aby dać świadectwo

Wspominałam już o obozie jako miejscu wezwania do realizacji wartości. Byli więźniowie mówią często o „przykazaniach auschwitzowych”18. Cytowany już przeze mnie ks. Adam Ziemba, którego przywołam jeszcze raz, pisze:

„Idzie karna kompania.
Idą kolumny śmierci.
A jednostajny stukot drewniaków wybija w sercach więźniów jeden, ale wprost kategoryczny rozkaz:
Wytrzymaj!
Wytrwaj!”19

„Wytrwaj!”, „Przeżyj, aby zaświadczyć!” powtarzają więźniowie, ale nigdy za cenę czyjegoś życia, nigdy nie kosztem kolegów. Przeżyj, również po to, by móc mówić w imieniu tych, którzy zginęli.

Świadectwo byłych więźniów ma przynajmniej dwa wymiary – ten religijny, w którym zwłaszcza księża swoją rolę w obozie pojmowali jako bycie znakiem miłości Bożej i Bożego przebaczenia. Ale chodzi również o danie świadectwa o tym, czego było się świadkiem. Były dyrektor muzeum Auschwitz, Kazimierz Smoleń wspominał, że więźniowie polityczni już w obozie zastanawiali się nad możliwością upamiętnienia tego, co wydarzyło się na ziemi oświęcimskiej.
Z tym harmonizuje przykazanie moralne wyrażone przez Jana Pawła II w 1987 roku: przyszłym pokoleniom należy przekazywać wiedzę o Szoah-Holocauście, „ażeby coś tak straszliwego nigdy już nie było możliwe. Nigdy więcej!”.

Przebaczenie

Kiedy mówimy o roli religii w doświadczeniach obozowych, zwłaszcza, gdy chodzi nam o religie biblijne, a nastawieni jesteśmy na budowanie przestrzeni pojednania i pokoju, nie sposób pominąć kwestii przebaczenia. J. Z. Sochocki: „Jakiś Kapo, Niemiec ze Śląska, ku ich uciesze przyciągnął beczkę, stanął na niej przed frontem nieszczęśliwych i grubym drewnem zaczął dyrygować skandowanie modlitwy „Ojcze nasz”. Opętańcze wołania: „Vorwarts!…Schnell!… Vorwarts!… – rozlegały się wkoło, a równocześnie na odkryte głowy i opuchnięte plecy spadały ciężkie razy kijów. Modlitwa Pańska z początku niepewna, słaba, przerywana dzikimi okrzykami katów, nabierała na sile, wzrastała, głusząc szyderstwa i drwiny. Brzmiała jak dzwon, odbijając się echem od wzgórza, wznosząc się skargą błagalną w niebo, jękiem spływając w doliny. Bez przerwy, bez chwili wytchnienia, z godziny na godzinę, rozlegały się słowa najpiękniejszej modlitwy uwielbienia, prośby, przebaczenia (s. 198). Ale nie każdemu i nie w każdym momencie takie przebaczenie się udawało: „Przebaczenia… Tym winowajcom przebaczyć? Nie! Nigdy! Nie przebaczę! Nie mogę! Nie wolno mi!… Wargi wymawiały „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, ale serca zaprzeczały, prosiły o zemstę, o karę dla „naszych winowajców”, którym przebaczyć nie można…” ale chwilę dalej czytamy: „odpuść nam nasze winy, bo kto ich nie ma?… i odpuść naszym winowajcom… Ty bądź ich sędzią, jako i naszym. Sprawiedliwość Twoja ponad wszystkim”20.

Niektórym więźniom udaje się czasami modlić za tych, którzy stali się mordercami, wręcz próbują w sobie wzbudzić empatię do nich. „Biczowanie. Ciało Pana tak bardzo za nas cierpiało. Ofiarujmy nasz trud za winy nasze i w intencji tych, co nas prześladują”21.

Tym, co pozwala popatrzeć na innych, nawet na oprawców, jak na tych, którzy są dziećmi Bożymi, jest jakiś nadmiar dobra w człowieku, który współczesny, niedawno zmarły filozof polski, Krzysztof Michalski nazywa „boską perspektywą”. Jest ona możliwa jedynie na gruncie głębokiego doświadczenia religijnego. „Zdolność do odpowiedzi dobrem na zło nie pasuje do innych zdolności człowieka; jej mobilizacja wymaga zaparcia się siebie, przerywa dotychczasowy życiorys. Wymaga więc wysiłku – i to wysiłku, którego możliwego sukcesu nie potrafimy ocenić, czy raczej: wysiłku, który – jeśli podstawą oceny jest to, co wiem o sobie, jaki jestem – musi być próżny. Mogę mieć tylko nadzieję – nie racjonalnie uzasadnione oczekiwanie – że potrafię odpowiedzieć dobrem na zło. […] Czy potrafilibyśmy zrozumieć te biblijne teksty, czy potrafilibyśmy odkryć w sobie tę „boską perspektywę” i tym samym dobroć tego, co jest, mimo wszystko – gdyby wśród nas nie zdarzał się czasem ktoś, kto potrafi tak żyć, ktoś z innego świata?”22.

 W 50 rocznicę wyzwolenia Ravensbrueck, Wanda Półtawska, była więźniarka po niemiecku przeczytała modlitwę innej więźniarki. Chciałabym, aby jej słowa stanowiły zakończenie tego wystąpienia:

„Pokój ludziom złej woli,
I koniec wszelkiej zemście
I wszelkim mowom o karze i chłoście.
Okrucieństwa kpią ze wszystkiego, co już było
Przekraczają granice ludzkiego
Rozumu i wielu jest męczenników.
Dlatego, o Boże,
Nie wymierzaj ich cierpień na szalach
Twojej sprawiedliwości,
Nie żądaj okrutnego porachunku,
Ale rozlicz ich inaczej:
Spraw, aby wyszły one na dobre
Wszystkim katom,
Zdrajcom i szpiegom
Oraz wszystkim złym ludziom
I przebacz im ze względu na odwagę
I siłę ducha innych…
… wszystko, co dobre, powinno się liczyć,
Nie to, co złe
I nie powinniśmy żyć dalej w pamięci
Naszych wrogów jako ich ofiary,
Koszmary i makabryczne zjawy,
A raczej przyjść im z pomocą,
Aby mogli oddalić się od swojej manii.
Tylko tego trzeba od nich wymagać,
Oraz abyśmy mogli, kiedy wszystko minie,
Żyć jak ludzie wśród ludzi,
Oraz aby znowu zapanował pokój
Na tej biednej ziemi ludziom
Dobrej woli i aby ten pokój przyszedł także do innych.
Przeczytałam tę modlitwę po niemiecku i bez oporów (mówi Półtawska) – niechże im Pan Bóg przebaczy!”23.
———–

Przypisy:

1 cyt. za: ks. Adam Wodarczyk, Prorok Żywego Kościoła, Katowice 2008, s. 70.
2 w: S. Kłodziński, J. Masłowski, Postawy ideowe więźniów w Oświęcimiu, „Przegląd Lekarski – Oświęcim”, t. 46 nr 1 (1989), s. 29.
3 M. Kucia, Auschwitz jako fakt społeczny, Kraków 2005, s. 232.
4 A. Zięba, Pajda chleba, Poznań 1957, s. 38.
5 H. Frank, Dziennik, oprac. S. Piotrowski, Warszawa 1956, s. 147.
6 por. F. Blachnicki, Spojrzenia w świetle łaski. Kartki wyrwane z pamiętnika dla dusz na drodze oczyszczenia, Krościenko 2001.
7 K. Szweda, Kwiaty na Golgocie, Poznań-Warszawa 1982, s. 7-9.
8 K. Michalski, Między heroizmem a bestialstwem, Kraków 2010.
9 Cyt. za: S. Nowak, Lekarz z Auschwitz, Warszawa 2020, s. 202.
10 Cudem ocaleni. Wspomnienia z kacetów, Londyn 1981, s. 239.
11 Tamże, wspomnienia ks. Ernesta Chowańca, s. 10.
12 Tamże, s. 309.
13 A. Ziemba, Pajda chleba, dz. cyt., s. 50.
14 Z. Posmysz, Chrystus oświęcimski, Oświęcim 2014, s. 12.
15 Z. Główka, Marian Główka: wspomnienia. 7 obozów, 1841 dni i nocy, Bielsko-Biała 2019, s. 191.
16 w: S. Kłodziński, J. Masłowski, Postawy ideowe więźniów w Oświęcimiu, „Przegląd Lekarski – Oświęcim”, t. 46 nr 1 (1989), s. 31.
17 Cudem ocaleni, dz. cyt., s. 212.
18 Zob. M. Horoszewicz, Symbolika Auschwitz dla Żydów i chrześcijan, „Collectanea Theologica, 62/2 (1992), s. 86, wersja elektroniczna dostępna tu:  http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Collectanea_Theologica/Collectanea_Theologica-r1992-t62-n2/Collectanea_Theologica-r1992-t62-n2-s37-88/Collectanea_Theologica-r1992-t62-n2-s37-88.pdf (dostęp: 10.02.2021).
19 A. Ziemba, Pajda chleba, dz. cyt., s. 38.
20 Cudem ocaleni, dz. cyt., s. 198-199.
21 Tamże, s. 179.
22 K. Michalski, Eseje o Bogu i śmierci, Warszawa 2014, s. 170-171.
23 W. Półtawska, …i boję się snów, Częstochowa 2005, s. 203-204.

———

Wykład wygłoszony na webinarze Wiara w Auschwitz – doświadczenie ofiar i dialog międzywyznaniowy dzisiaj, zorganizowanym 5 listopada 2020 przez Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu we współpracy z Amud Aish Memorial Museum w Nowym Jorku.

Dr. Joanna Barcik

Philosopher of religion, assistant professor in the Department of Philosophy of Religion at the Faculty of Philosophy, the Pontifical University of John Paul II in Krakow, founding member of the Polish Society of Philosophy of Religion, member of the Club of Christians and Jews CONVENANT. Her academic interests include French philosophy of reflection, feminist theology, and the possibility of thinking about God after Auschwitz. She has learnt dialogue in practice from her grandfather Tadeusz Szymański (20034), an inmate of the Auschwitz concentration camp and a co-originator of the Auschwitz-Birkenau State Museum, who considered reconciliation between the Poles and the Germans as his mission in life. She would like to follow his example, if only on a small scale, in the context of relationships between the Poles and the Jews. In the recent years, she has based her work on the guidelines set by Marshall Rosenberg, the author of Nonviolent Communication (NVC).