Anna Ślęczka - Portret
Ten ktoś tu żył i nie wiedział,
że będą o nim pisać wiersz,
bo był jednym z miliona
których praca uczyniła „wolnych”.
Nim drutami opletli mu ręce,
był gotów bronić matczynej ziemi,
lecz oni przyszli nocą,
dom otoczyli, siłą wydarli.
I postawili przed sądem bezprawia,
gdzie tylko jedne zapadały wyroki –
winny.
Winny narodzenia.
Od tej pory jego życiem,
władali barbarzyńcy.
Od tej pory jego dni,
były pełne głodu i bólu.
Nie oczekiwał podziwu,
choć podzielił się kawałkiem chleba.
Nie czuł się bohaterem,
choć podzielił się dobrym słowem.
Na szacunek nie zasłużył,
naznaczony numerem,
winien był posłuszeństwo
nadczłowiekowi.
Zaszczytów nigdy nie dostąpił,
może wówczas, gdy go na haku wieszano,
widział w zapadłych oczach,
współczucie dla swego cierpienia.
Litości nigdy nie zaznał,
deptany władzy obcasem,
przytłoczony ciężarem pracy,
nie rozwinął swych skrzydeł.
Wycieńczony, chory,
odchodził sam.
śniło mu się ciepło,
rodzinnego gniazda.
Ten ktoś tu żył i nie wiedział,
że powstanie o nim wiersz,
bo był jednym z miliona
których praca uczyniła „wolnych”.
Umarł nie wierząc,
że ktoś napisze o nim wiersz,
bo ani matki, ani ojca
przy nim nie było.
Odarty z godności,
pozbawiony imienia,
bity,
przeklinany,
wygrał bitwę
o duszę.